Jak to było z tą moją emigracją? Zamierzchłe czasy… Takie mam przynajmniej wrażenie po tych 12 latach na obczyźnie. Tzn tak naprawdę, ta obczyzna jest teraz moim domem, a mój dom stał się obczyzną; trochę to pogmatwane jeśli podejmie się próbę identyfikacji z państwem!
Niby obydwa kraje są bliskie sercu, a jednak jeden bardziej…
Do Irlandii przybyłam jako niedojrzała 24 latka. W Dublinie wylądowałam późną kwietniową nocą, razem z innymi 189 Polakami, szukającymi szczęścia daleko od naszej pięknej krainy. Dzięki Magdzie, którą poznałam na krótko przed przyjazdem, miałam się gdzie zatrzymać na tę krótką noc. Następnego dnia, wsiadłam w autobus i przyjechałam do Midlands, regionu, w którym mieszkałam przez kolejnych 11 lat. Tam moja bliska przyjaciółka zaopiekowała się mną i pomogła ogarnąć sprawy imigracyjne.
Początki były jak u każdego, chyba… Nie wiązałam z tym krajem żadnych planów na przyszłość. Jedyny plan jaki wtedy miałam, to zarobić trochę przez lato, uszczknąć ciut z irlandzkiej codzienności i wrócić najpóźniej pod koniec września do domu. Jak to jednak z planami bywa te często się zmieniają.
Spokojnie! Nie będę tutaj opisywać moich doświadczeń z całych 12 lat! Działo się dużo, dobrego głównie. Z perspektywy czasu widzę, że to właśnie te dobre momenty przeważyły szalę decyzji pozostania na celtyckiej ziemi.
Kiedy moja niedojrzałość rozpoczęła przemianę w dorosłość, zaczęłam widzieć świat w innych kolorach i z innej perspektywy. Priorytety się zmieniły, a chęć bycia szczęśliwą w kraju, który to umożliwia i wspiera, przełożyła się ponad ponurą i szarą dla mnie wtedy rzeczywistość w ojczyźnie. Wiem, wiem… w Polsce wiele rzeczy się zmieniło na lepsze, przez co stała się ona całkiem przyjaznym krajem do życia. Jednak do poziomu Irlandii jeszcze trochę jej brakuje. O ile Polska rozwija się gospodarczo, o tyle mentalność i przekonania społeczne pozostają daleko w tyle.
Podczas gdy w Polsce nadal mówi się, że homoseksualizm jest chorobą, w Irlandii w 2015r. zalegalizowano małżeństwa tej samej płci. Należy tu podkreślić, iż jako pierwsi na świecie (!) irlandczycy zadecydowali o tym w referendum! Kiedy w Polsce kobiety protestują w sprawie decydowania o własnym ciele, by aborcja była decyzją indywidualną, w Irlandii sprawa terminacji ciąży jest już prawomocna. Kiedy w Polsce słyszy się z ambony, że antykoncepcja to grzech, w Irlandii rozważa się opcję, by ta była darmowa dla każdego. Podczas gdy w Polsce ludzie nadal pracują po 10/12 godzin na dzień, by móc zaspokoić swoje podstawowe potrzeby, w Irlandii coraz więcej firm wprowadza czterodniowy tydzień pracy z maksymalną ilością 8h/dzień, i tak dalej, i tak dalej.
Nie chodzi mi tu o demonizowanie jednego kraju a idealizowanie drugiego. Chcę jedynie pokazać, że pomiędzy tymi dwoma Państwami nadal istnieje mentalna przepaść.
Po zapytaniu przyjezdnych, dlaczego zdecydowali się zostać na zielonej wyspie, najczęściej słyszaną odpowiedzią jest po prostu LUZ. Pomimo, wszelkich pozytywnych zmian w polskiej krainie, nadal brakuje tam tego najzwyklejszego LUZU.
Inna mentalność, historia i kultura, a jednak tak wielu z nas czuje się W Irlandii jak u siebie!
Wyspa ta, jest krajem w którym mamy cały świat w pigułce. Można tu spotkać ludzi z najdalszych zakątków świata. W dużych i małych miastach, na wioskach i odludziach – wszędzie można spotkać człowieka spoza granic Irlandii. Wszyscy mają tak odmienne pochodzenie, że nikogo nie dziwi już wyznawanie innych wartości. Kolor skóry jest tylko kolorem skóry, a inna religia jest tylko inną religią. Homofobia? Owszem, jest tu zjawiskiem obecnym, jednak bardzo sporadycznie można jej doświadczyć. Każdy ma prawo do bycia sobą, bez obawy bycia dyskryminowanym. Czy tak „kolorowe” społeczeństwo cieszyło by się szeroko pojętą akceptacją w Polsce?!
Irlandczycy są najbardziej tolerancyjnym narodem, jaki przyszło mi poznać. Akceptują nas – imigrantów, pomimo tych wszystkich różnic rasowych i kulturowych jakie za sobą niesiemy.
Kiedy zatem mówię, że ciężko mi określić, który kraj jest dla mnie domem, tak naprawdę nie muszę wybierać!
W domu czuję, że jestem wolna od obłudy i zawiści.
W domu jestem szczęśliwa bez obawy, że ktoś mnie za to skrytykuje.
W domu liczy się człowiek, a nie to co ten posiada.
W domu jest zawsze wesoło i gwarnie, mimo że są w nim różni lokatorzy.
W domu czuję się bezpiecznie.
Irlandia jest moim domem.
Nadal tęsknię za Polską, nadal doceniam jej piękno i specyficzność. Emigracja z niej, uświadomiła mi w jak uroczym zakątku Europy przyszło mi żyć tych 24 lat.
Introweska
Jak to dokladnie jest z tym 4 dniowym tygodniom pracy? Jak sie to ma do zarobkow?
PolubieniePolubienie
Cały urok takiego systemu jest taki, że zarobki pozostają takie same jak za standardowy tydzień pracy, a czasu wolnego jest więcej. Póki co decydują się na to głównie ‚tech companies’. Pozytywny oddźwięk niesie jednak echo, więc to tylko kwestia czasu by taki system pracy rozprzestrzenił się na więcej sektorów.
PolubieniePolubienie
Chcialbym any tak bylo. Mierzi mnie 5 dniowy tydzien pracy Bo czlowiek nie moze wypoczac
PolubieniePolubione przez 1 osoba
👍🏻👍🏻
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Wspominasz o kwestiach, które w Polsce po prostu budzą emocje – trwa w związku z tym w społeczeństwie dyskusja – a Ty oznajmiasz, że pewne konkretne rozstrzygnięcia są lepsze i dowodzą mentalnej przewagi.
Spróbuję te same wątki nakreślić nieco inaczej.
Podczas gdy w Irlandii zalegalizowano małżeństwa tej samej płci, w Polsce wciąż na ten temat tewa demokratyczna debata, i wydaje się, że póki co społeczeństwo preferuje aby małżeństwo miało swoje utarte znaczenie, i chyba wszystkie siły polityczne to rozumieją.
Kiedy w Irlandii zadekretowano, że kobieta może poddawać się aborcji na życzenie, w Polsce wciąż obecna jest troska nie tylko o potrzeby kobiety, ale również dziecka, które nosi.
Zarówno w Polsce jak i w Irlandii słychać z ambony, że niektóre metody antykoncepcji są niezgodne z nauką kościoła. Bo nauka kościoła nie zależy od kraju.
W Polsce stoba bezrobocia jest poniżej 4%, a w Irlandii powyżej 5%, co skutkuje pomysłami typu skrócenie tygodnia pracy.
Od siebie: zarówno w PL jak i w UK zawarłem sporo znajomości z Irlandczykami. Wydają się pokrewnymi duszami. Mogą się sporo ode mnie nauczyć (a ja z radością dzielę się swoją wiedzą i doświadczeniem bez względu na narodowość), ale nie nazwałbym tego mentalną przepaścią.
Słodko-gorzki ton tego posta. Czy nie jest trochę tak, że zdecydowałaś się pozostać w Irlandii, i czujesz potrzebę wytłumaczyć się z tego przed czytelnikami, rodziną, znajomymi? Tylko po co w takim stylu – z prawa do aborcji czy małżeństw homoseksualnych czyniąc mentalną przewagę?
Czy Irlandia Północna, Singapur czy Izrael są w Twojej opinii takim samym zaściankiem jak Polska, bo również nie mają instytucji małżeństw homoseksualnych?
Nie lepiej, prościej i bardziej pozytywnie (nowocześnie, kolorowo, toleranycjnie) byłoby napisać, że w Irlandii zapuściłaś korzenie, dobrze się czujesz, masz przyjaciół, rodzinę, paszport itd?
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Myślę, że nie mam o ochoty na polityczno-moralne rozkminy pod postem mówiącym najzwyklej o moich odczuciach związanych z krajami, które kocham. Każdy ma prawo do wyrażania opinii w taki, sposób, w jaki ma na to ochotę ☺️ Jeżeli nie podoba Ci się to, co tam napisałam, to znaczy że coś wewnątrz Ciebie zostało poruszone. Czyżby ten brak LUZU o którym wspomniałam 😜
Pozdrawiam i dzięki za zainteresowanie
PolubieniePolubienie
We Francji tez jest luz, i zwykle super pogoda, zwlaszcza tu na poludniu.
Tzn teraz luz bywa wymieszany z rewolucyjnym klimatem…
Ogolnie to zycze aby Irlandia pozostala na uboczu tego, co sie rozwija w Europie.
Aha i prosze, moze kolejny raz o pomoc dla Marty, Polki ktora siedzi w wiezieniu w Dublinie :
tam zero luzu, niestety…
http://pomocdlamarty.pl
Serdecznie z francuskiej emigracji.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję za wpis, dodał opcję do rozwarzenia 🙂 Pozdrawiam!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Rozważenia* 😀 😀
PolubieniePolubienie