Woda, której nie ma

Wielu z nas żyje w przeświadczeniu, że wody mamy pod dostatkiem. Ciężko wyobrazić sobie, iż z naszych kranów nie płynie strumieniami. Nawet jeżeli jakaś część społeczeństwa uświadamia sobie że sprawa jest poważna – ponieważ strumień wysycha, to i tak ciągle za mało się z tą wiedzą robi na płaszczyźnie „zwykłego człowieka”. Nasza Ziemia wysycha Panowie i Panie, w zatrważającym tępię…

Sezon letni uświadamia mi, w jak wielkim komforcie wodnym żyjemy: masowo podlewanie trawniki, samochody myte na potęgę w niezliczonych ilościach myjni samochodowych, niezliczoną ilością wody, wypełnianie modnych teraz basenów po brzegi i wiele innych pokazują, jak bardzo deficyt wody na Świecie jest bagatelizowany przez Kowalskiego. Rośliny i trawniki można przecież podlewać deszczówką, którą można gromadzić w czasie opadów choćby już na wiosnę, nasze samochody również mogą być nią myte, a baseny…no cóż, w czasach wysychania Ziemi można by sobie je odpuścić i skorzystać w zamian z pobliskiej rzeki, jeziora, morza…Następne pokolenia zapewne nie będą w stanie zrozumieć naszej wodnej rozrzutności! Potrzeby, które zaspakaja woda, rosną z roku na rok, proporcjonalnie do rozwoju przemysłu, który zużywa hektolitry do produkcji żywności, nie wspomnę już o wielkich koncernach pseudo żywności jak nestle lub coca cola czy pepsi. Nie dość że masowo wycinają lasy deszczowe, to jeszcze najbardziej z wszystkich „przemysłowców” wysuszają zasoby wodne, produkując „pitny cukier” i inną pseudo żywność. Pewno słyszeliście już jak dyrektor generalny Nestle stwierdził, że woda nie powinna być dobrem publicznym, co jednocześnie oznaczało by jej sprywatyzowanie!

Genialny bankowiec Michael Burry, który przewidział kryzys gospodarczy, podczas gdy inni finansiści byli przekonani, że sytuacja jest bardziej stabilna niż kiedykolwiek w historii,  obstawia i inwestuje teraz w wodę! Daje mi to trochę do myślenia, a Wam?

Woda słodka – źródło wody pitnej, z której na codzień korzystamy, to tylko 0,6% zasobów wodnych na Świecie, ok 2,5% to wody słodkie uwięzione w lodowcach i śniegach. Wody oceaniczne oraz morskie stanowią ok 95%, jednak poziom zasolenia nie kwalifikuje ich do spożycia.

Sami widzicie, że wody niby dużo, ale tej, którą możemy spożywać jest jak na lekarstwo, nie trwońmy jej zatem bezmyślnie!

W niektórych (bogatych) krajach, funkcjonują już systemy odsalające wodę morską i oceaniczną, są to bardzo drogie systemy i nie każdy kraj może sobie na takie pozwolić. Jak dotąd z takich przywilejów korzysta np Australia,  Arabia Saudyjska, USA, Chiny i parę innych. Z jednej strony daje to nadzieję, że wody jednak nie zabraknie, z drugiej zaś, alarmuje fakt powolnego wysuszenia oceanów i mórz przez spragnionych ludzi, którzy wysuszyli już gruntowe zasoby. Wszystkie cywilizacje upadały przez brak wody, nasza również do tego zmierza mimo całej technologi i inteligencji jaką mamy.

Introweska

23 myśli w temacie “Woda, której nie ma

  1. Arcydzielna pisze:

    Oglądałam kiedyś dokument na temat braku wody w Meksyku. gdzie największe zapotrzebowanie wody zuzywa koncern ‚kokakoli’ a ludzie nie maja co pić…. na dodatek koncerny dają darmowe lodówki sprzedawcom w sklepikach gdzie pod nadzorem moze być sprzedawany schłodzony tylko ich napój, żaden inny w tym woda nie ma prawa stac w lodówce, a przy tym jakie temperatury panuja w ich klimacie jeśli coś jest z lodówki to się sprzedaje od razu… makabra. Po drugie trudno w tak wygodnym świecie zacząć się martwić, i jak to dziecka na basen nie puścić? o.O Ciężka sprawa…

    Polubienie

  2. Jukka Sarasti pisze:

    Ja bym tam baseny przebolała, wolę żeby Dzieci nauczyły się pływać na basenie niż w jeziorze/rzece/morzu… Ale fontanny na każdym kroku? Niby taka fontanna to obieg zamknięty, ale przecież nie cały czas ta sama woda. Tymczasem ich coraz więcej i są coraz większe.
    I zdaje się „lepsza zmiana” przyszykowała już nową ustawę prawo wodne, która spowoduje drastyczny skok ceny wody. Całej ustawy nie czytałam, ale podobno m.in. o zbiornikach i o zbieraniu deszczówki miała stanowić. Niby założenia brzmią sensownie, tylko – jak powiadają – diabeł tkwi w szczegółach i nie wiadomo z kim ustalano treść ustawy i czy na podwyżkach cen wody się nie skończy. Ale nawet same podwyżki powinny dać ludziom do myślenia o oszczędzaniu wody.
    Ciekawa jestem, cy jak nestle opatentuje cząsteczkę H2O, to czy zacznie wprowadzać opłaty za powietrze ://

    Polubienie

    1. Introweska pisze:

      Sama nauczyłam się pływać w rzece i muszę przyznać, że jest to jedno z moich milszych wspomnień z dzieciństwa:) Problem jest globalny, a ludzie globalnie nie myślą…albo raczej nie chcą myśleć na skalę większą niż własne podwórko.

      Polubione przez 1 osoba

      1. Jukka Sarasti pisze:

        Tak po prostu wolałabym, żeby moje Dzieci uczyły się pływać pod okiem fachowca, bo chciałabym, żeby były w tym dobre. Nie uważam, żeby aquaparki były niezbędne, ale zwykłe baseny, na które chodzi się poćwiczyć pływanie mimo wszystko bym zostawiła. Wielu ludziom bywają potrzebne choćby ze względów rehabilitacyjnych. Sądzę, że baseny (te „zwykłe”) to jeszcze średni problem, gdyby tylko nauczyć się ogólnego szacunku do wody i u siebie w domach i w skali szerszej, czyli gromadzenie zapasów wody w porach deszczowych, robienie jak najmniej przetworzonej żywności etc. etc.

        Polubienie

      2. 5000lib pisze:

        Nie ma nic złego w uczeniu się pływać w morzu, czy rzece. Jeśli woda jest zdatna ku temu. Ważne jest by pod nadzorem kompetentnej, dorosłej osoby. Ja tam widzę plusy, po pierwsze natura , można nauczyć zachowań związanych z wodą (nie skacze się na główkę, nie spożywa napojów alkoholowych, smaruje się ciało, A fontanny to zagrożenie dla zdrowia i życia.Taka jest prawda.

        Polubione przez 1 osoba

  3. Anna Kostorz pisze:

    Znowu też nie bądźmy aż tak przewrażliwieni. Fakt – faktem, aktualne spożycie wody przy jej tak małych naturalnych zasobach jest bezsensowne, ale z drugiej strony rozwój techniki pozwoli nam na odsalanie wody bądź nawet tworzenie nowej w jakiejś komorze, że będą zderzać się atomy tlenu i wodoru.

    Moim zdaniem sprywatyzowanie wody jest niemożliwe, tak samo jak nie dało się sprywatyzować jako-tako prądu. Nie ma monopolu na wytwarzanie go, więc koncerny Coca Coli czy innego Nestle są w tym przypadku bezradne.

    Polubienie

  4. Wolfi pisze:

    To prawda, źródła dobrej wody pitnej maleją. W sumie to i nawet basen można było by zasilać alternatywnie. Wadą jest jednak ułomność systemu i instalacji. Po co budować dodatkową instalację np. do gromadzenia wody deszczowej, skoro można ciągnąć z jednego rurociągu wodę do picia, mycia, podlewania i zabawy? Na pocieszenie dodam, że problem braku wody mimo, że nas nie dotknie niczym w post-apokaliptycznym filmie niemiecko – szwajcarskim „Hell”, ale problem jest już dostrzegany i trwają pracę nad uzdatnianiem, oczyszczaniem,.odsalaniem wody na masową skalę bez drogich kosztów które dzisiaj temu towarzyszą. Kładziony jest też coraz większy nacisk na badanie i ochronę wód słodkich w zbiornikach i źródłach naturalnych. Nawet taka mała jednostka akademicka na której studiuję monitoruje i kontroluje stan wód. Ja sam będę pisał pracę licencjacką z tematu dotyczącego wpływu oczyszczalni ścieków na rzekę. Prawda jest jednak taka, że to my sami gotujemy sobie kłopoty poprzez naszą pazerność ingerującą w naturę i żadne zabiegi o których wspomniałem nic nie dadzą puki się nie opamiętamy.

    Polubienie

Dodaj komentarz