Nie jesteśmy u siebie i nigdy nie będziemy – ot taki los emigranta!
W Irlandii mieszka ok 120 tyś Polaków. Jesteśmy największą mniejszością narodową, a język Polski jest po Angielskim najczęściej słyszanym językiem wśród społeczeństwa. I właśnie o tym pragnę napisać…
Wiadomo, Polacy są różni. Tak samo jak Irlandczycy, Litwini czy Słowacy. Każdy kraj ma swoich dobrych i złych przedstawicieli. My jednak nie przełamujemy stereotypu o Polaku pijaku i nierobie – niestety…
Kiedy w czasie „boomu gospodarczego” na Zieloną Wyspę przybyło tysiące rodaków w poszukiwaniu dobrze płatnego zajęcia, ich najliczniejszą część stanowili budowlańcy oraz ludzie szukający zarobku na najniższych szczeblach gospodarki. Prace na zmywakach, przy sprzątaniu, na farmach itd nie wymagały nadmiernej znajomości języka angielskiego. Wielu zamierzało wrócić do kraju po zaoszczędzeniu odpowiedniej sumy magicznego „juro” mnożącego się przez 4. Dla sporej części tychże ludzi to się jednak nie spełniło i oni właśnie w czasach kryzysu stracili pracę jako pierwsi, głównie z powodu braku znajomości języka angielskiego. Nie byli i nadal nie są w stanie znaleźć zatrudnienia w tym kraju. Rozdarci pomiędzy Irlandią a Polską marzą…
” – Wrócić do polski? Było by fajnie, ale co ja bym tam robił, z czego żył? A tu, mimo że nie mam pracy to kasę i tak mam…na fajki, na Guinnessa czy tańszą wódkę z Aldiego lub Lidla. Żyje się! Po angielsku nie gadam, bo nie muszę. Gdzie by się nie odwrócić to Polacy. W każdym sklepie, urzędzie… jak w domu! Jak Trol nie rozumie, to niech się polskiego uczy, hahaha…”- Panowie i Panie życia. Nie lubię tych Polaków! Są wśród nas i tacy, którzy przynajmniej próbują. Chodzą do szkół, poznają język i kulturę. Są też ludzie odnoszący sukcesy, szanujący Irlandzkość i klimat tego kraju – tych szanuję.
Chyba żaden naród (poza Rosjanami) nie obnosi się tak bardzo ze swoją narodowością jak my.
Polacy nie chcą się dostosować do pewnych zasad tu panujących, a najbardziej do tej, w jakim języku należy się porozumiewać. Kiedy przebywa się w swoim polskim gronie, rozmowy w tym samym języku są naturalne i oczywiste. Chamstwem jest natomiast, kiedy pośród Irlandczyków, Polacy przekrzykują się w naszym pięknym acz donośnym języku. Często słyszę od Irlandczyków, że nasz język brzmi jakbyśmy się nieustannie z sobą kłócili… A my tak wszędzie… na ulicy, w sklepie, w urzędzie… Wiadomo jakie polskie słowa są najbardziej rozpoznawalne przez inne narodowości zebrane w tym kraju. Kur**, ja pier***ę itp. A Polacy się cieszą jak je usłyszą z ust obcokrajowca. Jak małe dzieci zanoszą się śmiechem pociągając chrapliwie glutę w nosie! Kiedyś było mi wstyd, teraz jest mi przykro widząc takie zachowania. Jesteśmy bogatym kulturalnie, inteligentnym narodem a zachowujemy się na obczyźnie jak Armia Czerwona nad Wisłą. Brakuje tylko bimbru i gwałtów.
Nie znam (jak dotąd) innego, tak wyrozumiałego i otwartego kraju jak Irlandia. W krótkim czasie na ich wyspę przybyły miliony ludzi różnych narodowości, religii i kolorów, przywożąc ze sobą nowe zwyczaje i zachowania. Wystarczy wyjść na ulicę, by zobaczyć świat w pigułce. Te zachowania znacznie się różnią od zachowań znanych tubylcom. To my przywozimy zwyczaje kradzieży samochodów, to my zaczynamy kraść kufle z barów. To nasze, wspaniałe społeczeństwo nie integruje się z Irlandczykami, zamykając się na domowych popijawach zamiast spotkać się w pubie jak mają w zwyczaju tutejsi. To my nie odpowiadamy na uśmiechy i pozdrowienia na ulicy, twierdząc, że to nienormalne by obcy sobie ludzie tak się zachowywali. Ciągle mamy z tyłu głowy, że jesteśmy tu tylko na chwilę, na miesiąc, trzy…Nie musimy się do niczego dostosowywać bo i tak zaraz wyjedziemy z tego durnego kraju. Aż tu nagle okazuje się, że minęło już 10, 15 lat a my nadal tutaj… Zawieszeni pomiędzy rozgoryczeniem a uwielbieniem tego kraju.
Pomimo różnic, Irlandczycy dają nam szansę, nie idą na nas w kominiarkach z bejsbolami w ręku, a coś mi się wydaje, że tak by to wyglądało gdyby na Polskie ziemie przybyło tylu innowierców i kulturowo różnych nacji… Irlandczycy nas zatrudniają, wynajmują domy, przyjmują do swoich kręgów, sprawiając, że nikt nie czuje się wyobcowany. A jeżeli już ktoś się tak czuje, to tylko przez własne, wewnętrzne bariery. Owszem, jak wszędzie i we wszystkim są wyjątki. Można spotkać tego nie wyrozumiałego Irlandczyka rasistę, ale zdarza to sporadycznie. Częściej natomiast można spotkać Polaka, Litwina, Słowaka itp który na Irlandzkiej ziemi nie potrafi zaakceptować Irlandzkiego stylu życia/ bycia i to jest ogromną przywarą ludzi z Europy Środkowo- Wschodniej. Taka złudna świadomość, że tam „u nas” to wszyscy i wszystko jest lepsze, a w Irlandii to szkoda gadać. Wielokrotnie słyszy się coś takiego od ludzi żyjących tu latami…Dlaczego są tutaj a nie tam skoro ojczyzna taka wspaniała???
Introweska
Oh jak ja Cię doskonale rozumiem! Mieszkam tutaj już dobre kilka lat, i na nerwy działają mi Ci, którzy z wygody siedzą na zasilkach.. Są tu takie możliwości rozwoju, nauki innych profesji, języków a jednocześnie można pracować i zarabiać. Pamiętam jak pewien Pan brał zasiłki, pracował na czarno, zarabiał i miał pretensje, że dostał list, w którym jasno i wyraźnie urząd napisał, że ów Pan od momentu kiedy stracił pracę, 6 lat pobiera zasiłki… I, że w tym czasie mógł się nauczyć języka, przekwalifikowac i znaleźć inną pracę…jakie było oburzenie rodaków którzy z nim mieszkali! A ich jedyną radą było :pisz odwołania.. Dramat. Wstyd mi czasem za tych ludzi.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Jak zwykle pieknie napisane. W Holandii czesto jest podobnie, niestety… POzdrawiam mocno!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Również pozdrawiam z soczyście zielonego kraju;)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Niestety się zgodzę mimo, że nie ‘mieszkałam’ na wyspach zbyt długo. Bywałam przelotem całkiem często zostając na tydzień, dwa i…masakra. Tak jak to opisujesz: większość boi się uczciwej pracy, języka im się nie chce uczyć i co gorsza tacy są najbardziej wyszczekani. O piciu nie wspomnę…Cieszę się, że na Tajwanie jeszcze tego tak nie widać choć też znajdą się podobne przypadki…Może to dlatego, że nas jeszcze tu za mało?
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Spokojnie…I na Tajwan dotrzemy w swoim czasie i ze swoimi nawykami 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
No przestań, nie strasz mnie…takich imigrantów to ja nie chcę
PolubieniePolubienie
Cała prawda zawarta w powyższych zdaniach. Trochę smutna. Spędziłem w czasach studenckich pół roku w Norwegii i bardzo dobrze to wspominam. Trochę gorzej kontakty z innymi Polakami. Zdecydowanie lepiej kontakty z tubylcami.
PolubieniePolubienie
Są wśród nas i Ci „normalni” 😉 czasami…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
W Holandii podobnie… Taka emigracyjna prawda.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Zależy, w jakich kręgach się obracasz. Mi udało się poznać nawet miłych Polaków. Fakt, Polacy wolą się socjalizować ze sobą, bo po polsku łatwiej się rozmawia. Znam i takich, ale chlewu nie robią. Po angielsku nieśmiało dukają, jak muszą (sam tak robiłem na początku). Ale widziałem i takich, co można by sfotografować i wrzucić do encyklopedii jako przykład chamstwa.
PolubieniePolubienie
Nic dodać, nic ująć o rodakach na obczyźnie.. Chcę jednak wierzyć, że to tylko stereotyp; że widzimy co chcemy widzieć i że liczba negatywnych obrazów w stosunku do pozytywnych gdzieś się zaciera jeśli spojrzeć na całość.. Sam kiedyś doszedłem do wniosku, że ci co na zasiłkach lub pod nocnym siedzą to klasa robotnicza mniej wykształcona i nie chcąca się dokształcać. Ktoś mi zarzucił, że ich obrażam. Ale faktem było, że nie spotkałem żadnego studenta, inteligenta który tak często wpadłby na złą ścieżkę. Choć ktoś pewnie zaraz powie, że najwięcej alkoholików mamy wśród lekarzy lub pisarzy.. Trudno oceniać i nie chcę oceniać. Ale powyższe pokazuje pewne fakty, których zaprzeczyć się nie da, czyż nie? PS. A tu moje pierwsze wrażenie po miesiącu spędzonym na chicagowskim Jackowie: ‘..czy w Polsce też ludzie tyle alkoholu żłopią jak tu, na obczyźnie? Ci tutejsi jacyś słabsi psychicznie i problemy swe w kieliszku topią. A może na takich tylko trafiłem i cała tutejsza Polonia jest inna. Mam nadzieję. Póki co, oprócz miłego instruktora z prawa jazdy i kilku osób poznanych na czacie, to tutejsi nasi nie zrobili na mnie dobrego wrażenia. Myślę, że to się wkrótce zmieni..’
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Zmieniło się? Twoje wrażenie po dłuższym pobycie? Oczywiście generalizowanie nigdy nie jest w porządku. Wiadomo że ludzie są różni. Tym wpisem pragnęłam jedynie skierować uwagę na tych, którzy nadużywają irlandzkiej gościnności 😉
PolubieniePolubienie
No niestety, to co opisujesz ma miejsce również w UK.
Ale na szczęście spotkałem też naszych rodaków, którzy chcą coś zrobić z życiem, mają przyjaciół wśród wszystkich nacji i religii, i są… niemal zdrajcami w oczach tych “prawdziwych”…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Oczywiście „zdrajcy” są również w Irlandii 😉 Szkoda jednak, że Ci opisani w tekście zaburzają ogólny wizerunek Polaków.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ciekawy wpis. Mieszkasz w Republice czy w Ulsterze?
PolubieniePolubienie
ROI😉
PolubieniePolubienie
Właśnie czytam książkę o wdzięcznym tytule „Irlandzki koktajl”, która opowiada o losach polskiej emigrantki. Częściowo pokrywa się z twoim wpisem. 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Cieszę się 😉
PolubieniePolubienie
Przeczytałam to dopiero dziś, choć tekst ma już prawie rok. Większość Twoich obserwacji i przemyśleń pokrywa się z moimi i miałam wrażenie, że czytam coś, co znalazłaś w mojej głowie 🙂 Mało tego: ja w maju zeszłego roku też na ten temat pisałam:
https://burzatumblemind.wordpress.com/2017/05/04/polacy-w-uk/
Dzięki, że do mnie wpadłaś.
PolubieniePolubione przez 1 osoba