Ogień w kominku płonie leniwe, ogrzewając leżącego tuż obok Hektora, kilka świeczek dookoła, melodyjne pastorałki góralskie (moje ulubione) płyną z głośników, pachnąca piernikami choinka oświetlona ciepłymi kolorami, a pośrodku tego ja, rozkoszuję się atmosferą błogości i spokoju.
W przedświątecznym szale zakupów, pewna dziewczyna układając towar na półkach, nuciła sobie pod nosem polskie kolędy. Widząc ludzi, których celem nadrzędnym było wypełnianie wózków i koszyków produktami i rzeczami, których większość prawdopodobnie trafiła już do kosza, dziewczyna ta, nuciła kolędy coraz głośniej, zastanawiając się, w którym momencie coś poszło nie tak, kiedy to wszyscy zagubiliśmy się i przewartościowaliśmy nasze priorytety w ten (i nie tylko) magiczny czas roku, na posiadanie ponad zwykłe bycie. Wygląda na to, że Święta to tylko czas zakupów, jakby świat się kończył, jakbyśmy musieli mieć absolutnie wszystko, jakbyśmy byli szaleńcami! Każdy chce, by w Święta niczego nie brakowało, by stoły były suto zastawione, by prezenty były udane, jednak czy to o ilość tych rzeczy chodzi?! Czy to tworzy magię świąt?! Nie można przecież kupić sobie atmosfery świątecznej… Zapomnieliśmy, że to o bycie razem chodzi, że to czas spokoju i odpoczynku, czas rozmyślań…Przed Świętami był szał, by zdążyć z kupnem wszystkiego, po Świętach szał, by nie przegapić przecen…kupowanie, kupowanie, kupowanie…masy śmieci.
Pierwszy raz od Wigilii „wychyliłam” dziś nos na miasto, przeraziłam się! Liczba samochodów pod wieloma sklepami i pełno ludzi…, jakby dawali coś za darmo, jakby byli wygłodzeni i spragnieni świeżej krwi. Nie umiemy zwolnić w tym konsumpcyjnym pędzie, nie chcemy! Powiedzą nam że coś jest tańsze o 30 % ( w rzeczywistości jest tańsze może o 10% albo w ogóle, bo ceny były zawyżone przed Świętami), a my jak szarańcza pędzimy dorwać okazję życia…iluzoryczną. Po 10 minutach na mieście, zakupiłam pieczywo i wróciłam do mojego domu, gdzie czuję się o niebo lepiej słuchając moich pastorałek przy kominku. Szkoda że większość z nas nie potrafi zwolnić w tym kołowrotku potrzeb i posiadania. Ja wiem, że okazyjne ceny, ja wiem, że każdy chce zaoszczędzić, ja wiem! Wiem też, że tych okazji i przecen będzie jeszcze wiele, a czas z naszymi bliskimi jest wyliczony i być może ostatni…
Złapcie rodziców za rękę, przytulcie rodzeństwo, pójdzcie ze swoim zwierzakiem na spacer, zróbcie cokolwiek co nie prowadzi do posiadania ani brania – to sprawia największą satysfakcję i daje obustronną, trwałą radość!
Mimo iż Święta już prawie minęły, ja nadal życzę Wam by magia tego okresu nie była ograniczona do chodzenia po centrach handlowych. Macie na to cały rok, więc na te kilka dni odsapnijcie sobie od tego kapitalistycznego popłochu.
Introweska
Reblogged this on Sukces jest w Tobie.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
To jest okropne. I to wszechobecne pijaństwo. Też siedziałam w domu. Nie wiem, jak można chodzić po sklepach nawet w tym okresie.
PolubieniePolubienie
Jestem „za”:) Bardzo słuszne i mądre spostrzeżenia.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ślicznie dziękuję 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Kiedyś miałem mało hajsu, więc cieszyłem się z prezentów.
Teraz z hajsem nie mam problemu i w końcu zrozumiałem, że prezenty są zaledwie dodatkiem do całej atmosfery, rodzinnej bliskości i przede wszystkim SPOKOJU 🙂
PolubieniePolubienie
Szał zakupów jest problemem nie tylko krótko przed czy po Bożym Narodzeniu. W konsumpcyjnym kalendarzu jest sporo innych dat kreowanych na obowiązkowe, np. Dzień Babci, Dziadka, Matki, Ojca, Dziecka, Walentynki, Wielkanoc, Czarne Piątki. Ciągle tylko kupować coś sobie czy innym. Najlepiej to byłoby w ogóle zamieszkać w sklepie.
Uważam jednak, że są sposoby na taki szał – po pierwsze widzieć, ile rzeczy już się posiada i szczerze odpowiedzieć sobie, czy potrzeba nowych. Dom, samochód, meble, telewizor, komputer, wieża, telefon, ubrania, buty, sztućce, naczynia, pralka, lodówka, zmywarka, krajalnica, mikrofalówka, toster… lista robi się długa. Czy potrzebny jest np. nowy smarfton co kwartał czy samochód co dwa lata? Co ze starymi – pójdą na śmieci, a w najlepszym razie na sprzedaż albo oddanie za darmo? Człowiek to przecież często nie golas, który nie ma żadnych rzeczy niezbędnych do życia (bo np. dopiero się urodził czy okradli go ze wszystkiego) i musi je sobie czem prędzej kupić, bo inaczej zginie.
Poza tym warto cieszyć się tym, co już się ma, używając tego i to może nawet wiele lat, bo jest dobrej jakości i służy niezawodnie. Rzecz cieszy właśnie, gdy działa, ale może wnerwić, gdy przestanie i będzie droga czy wręcz nieopłacalna w naprawie, o co łatwo w dobie dzisiejszych jednorazówek. Starsze rzeczy też oczywiście się psują, ale potrafią być tańsze w naprawie, bo są w obiegu dłużej niż nowe i dzięki temu dużo lepiej poznane.
PolubieniePolubione przez 1 osoba