Śmierć za życia cz. V

– Słyszałaś co się stało u Rawieckich? Całe miasto o tym gada aż huczy.

– Tak, wiem. I ty też wiesz, że wiem, więc oszczędźmy sobie ekscytację – powiedziałam pod irytowana plotkarskim tonem Agi, mojej najlepszej przyjaciółki.

– Ledwo uszli z życiem…Z Erykiem nie jest tak źle, ale ta Monika…Podobno prawie nie żyje, tak mówiła Jolka dziś rano pod szkołą. Mówiła, że jest teraz jak roślinka. Funkcjonuje tylko dzięki aparaturze. Nie wiem ile w tym prawdy, ale sama wiesz, że w każdej plotce coś z niej jest. Matko Boska, tyle się ostatnio złego dzieje w ich rodzinie, że zaczynam czuć się winna myśląc o mojej roześmianej gromadce.

Aga ma czwórkę dzieci w wieku od 3 do 10 lat. Trzech chłopców i córeczkę. Ta ostatnia jest oczkiem w głowie rodziców. Już od pierwszej wpadki marzyli o małej księżniczce, i tak ją właśnie teraz traktują. Mała, niedobra dziewucha jest rozpieszczona jak żydowski bicz – nie ma rzeczy dla niej niedostępnej. Już jako trzylatka potrafi sobie wszystkich podporządkować. Wiadomo, kto rządzi u nich w domu. Niegrzeczna, rozwrzeszczana i sprytna – istny dziecięcy szatan. Starsi od niej chłopcy wiedzą, że nie ma z nią żartów, więc zwykle wybierają zabawy w swoim męskim gronie. Biorą ją pod swoje skrzydła tylko gdy zostaną do tego przez rodziców przymuszeni, a i tak zawsze kończy się to krzykiem trzyletniej zołzy. Mąż Agi to typowy pantoflarz. Zrobi wszystko co ta mu karze. Kiedy przyszłam dzisiaj do nich bez zapowiedzi, ten akurat próbował opanować szaleństwa dzieciaków. Ganiał za nimi z łyżką zupy, w międzyczasie smażył kotlety, a chwię później zmywał cholendarne ilości naczyń gromadzonych chyba od czasów Napolena. Co w tym czasie robiła moja przyjaciółka? Oglądała swój ulubiony serial, złoszcząc się na głośne krzyki dzieci – Artur do cholery, zrób coś z nimi, weź ich uspokój! Jako ich ojciec powinieneś mieć u nich posłuch a Ty tylko im pobłażasz, robią co chcą! Weź je uspokój do cholery, Magda przyszła jakbyś nie zauważył! – powiedziała głośno po czym dodała ciszej, tak by Artur tego nie słyszał – Matko co za Majdan… – i przewróciła do góry oczami. Czasem myślałam, że taki facet co się wszystkim w domu zajmie to skarb, ale patrząc na Artura widzę, że to zwykły kapeć nie umiejący sprzeciwić się stanowczej kobiecie. Facet musi pokazać jaja wszędzie, zwłaszcza w domu. Z drugiej strony, taki poddany to wygoda – pomyślałam – Aga przecież nic nie musi robić. Ta zawsze umiała się ustawić tak, by się nie namęczyć.

– Fajnie że wpadłaś. Mam taką świeżutką jeszcze naleweczkę cytrynową. Sprawdzimy czy sie przegryzłą?- zapytała Aga puszczając zalotne oczko.

– Na moje oko potrzebujesz trochę prądu we krwi, bo coś marniutko mi wyglądasz. Na dodatek ubierasz się w te worki po ziemniakach. Ty, wiem, że te tuniki są modne, ale weź kup sobie choć jedną we właściwym rozmiarze, co??

– Ty, Aga, weź daj spokój Arturowi, facet jak z bajki a Ty go traktujesz jak szmatę. Jak go nie chcesz to możesz mi go podarować – powiedziałam najpoważniej jak potrafiłam.

– A weź go sobie i to zaraz! Zrobisz mi tym wielką przysługę – powiedziała znów głośno by ten ją usłyszał, a sekundę później spojrzała na mnie złowrogo i dodała:

– Wara mi od niego. Chcesz takiego faceta to go sobie wychowaj kochana. Z nieba tacy nie spadają. – wywołało to uśmiech na mojej twarzy i klepnęłam moją koleżankę przyjacielsko w plecy.

– Co w ogóle u Ciebie? Jak sobie radzisz z tym wszystkim – zapytała Aga

– Nie wiem…nie radzę sobie chyba. Wiesz, to wszystko spadło na mnie jak grom z jasnego nieba. Tak szybko, że sama nie nadążam już za własnymi myślami. Kiedy jechałam do Norwegii, miałam tam zostać tylko trzy miesiące. Gdyby ktoś mi powiedział, że rok później będę tam planować swój ślub z przystojnym Managerem jednej z największych korporacji na świecie, to bym się śmiała do rozpuku i kpiła z goryczą. Moje życie tak bardzo się zmieniło w ciągu tego roku…Odkryłam nową część siebie, której nigdy bym nie poznała gdyby nie Karol Rawiecki. Ten facet przewrócił moje życie o 360 stopni. Wszystko się zmieniło po spojrzeniu w te jego brązowe oczy…Moje plany i priorytety odeszły na drugi plan. Jakby diabeł wpadł i namieszał w kotle z moim dotychczasowym życiem, rozlewając na koniec całą przygotowaną miksturę.

–  Ja nigdy go nie lubiłam – odarła Aga – zawsze był taki pewny siebie, że aż arogancki, a tacy ludzie drażnią mnie cholernie. Jakby pozjadali wszystkie rozumy i nimi rzygali gdy tylko otworzą usta – dodała z wykrzywioną miną

– Mówiłam Ci na samym początku, że ten człowiek no nic tylko kłopoty…W dodatku żonaty i dzieciaty, a Ty co? I tak polazłaś za nim jak owieczka na rzeź, głupia Ty! Zawsze jak tylko pojawiał się na horyzoncie facet opanowany i z…nazwijmy tę sztuczność zachowania pozorów – manierami, ty gubiłaś rozum, masz tak do dziś!

– Z Karolem było inaczej. To on stracił rozum dla mnie, rozumiesz? Ja go wcale nie szukałam, ani za nim nie latałam jak już się na tym horyzoncie pojawił. To on się naprzykrzał tak długo, aż w końcu coś we mnie pękło i przestałam się opierać. Uwierz mi, wcale nie chciałam wiązać się z żonatym. Wiesz jak się czuję, jak widzę czasem Ignacego na mieście? Czuję się winna, że ten mały został bez ojca…kto wie, może gdybym nie uległa marzeniom o pięknym, bogatym życiu, Karol by wrócił do Polski? – przez chwilę siedziałyśmy nic nie mówiąc, spoglądałyśµy tylko na Artura radośnie bawiącego się z chłopcami.

– Miesiące spędzone z nim, były najlepszymi w moim życiu, nigdy wcześniej nie byłam tak szczęśliwa – mówiłam drgającym głosem

– Nikt nie powinien umierać wcześniej ode mnie, rozumiesz? Zwłaszcza on. Tak bardzo za nim tęsknię…Wiesz, mówią, że śmierć, która przychodzi znienacka jest łatwiejsza do zaakceptowania od tej, której się spodziewamy, jak na przykład u ludzi chorych miesiącami lub latami. Ja myślę, że to jest bzdura! Każda śmierć boli tak samo nie ważne czy się spodziewa jej nadejścia czy nie. Śmierć zabiera nie tylko człowieka, którego życie właśnie się skończyło..Zabiera dużą część tego żywego, który kochał go najbardziej.  Tak sami zbliżamy się do śmierci, cząstka po cząstce i kawałek po kawałku umieramy…

– Kochana moja, wiem, ja to wszystko wiem – Aga przytulając mnie do siebie, wywołała tylko atak płaczu. Ryczałam jak małe dziecko, bez opanowania. Wszystko co kochałam przez ostatni rok odeszło. Wróciłam do kraju i znalazłam się w o wiele gorszej sytuacji niż tej, od której uciekłam rok temu.

– Czym ja sobie zasłużyłam na takiego życiowego kopniaka w dupę?

– Pozbierasz się Madziu! Ogarnij się! Wiem, że łatwo mi tak mówić, bo nie jestem w twojej skórze, ale to musi być prawda, prawda? – uśmiechnęła się delikatnie Aga, głaszcząc lekko moje włosy.

– Pamiętaj, że masz tutaj nas – i pokazała na nadal uciekające przed Arturem dzieci, robiące sobie zabawę, ze sposobu w jaki ich ojciec próbuje ich nakarmić.

– Może i nie jesteśmy idealną rodziną, mamy swoje przywary i defekty, jednak wszyscy Cię kochamy – powiedziała bardzo głośno tak by zwrócić uwagę rozwrzeszczanego towarzystwa – Kochamy ciocię Madzię łobuzy? – zapytała głośno, po czym usłyszałam przerywane śmiechem

– Tak, kochamy ją, tzn ciocię…

– Też was kocham, wiesz o tym. Jesteście mi bliżsi niż moja własna rodzina – odpowiedziałam łkając cicho.

– Aga muszę Ci coś wyznać, ale tak by nikt tego nie słyszał- spojrzałam na pootwierane wszędzie drzwi.

– Chodźmy do mojego auta, i tak muszę zapalić. Mam wziąć tę cytrynówkę? – zapytała poważnie

– Nie, bez cytrynówki – odparłam

Wsiadając do rodzinnego Scienika, odór wymiocin i resztek jedzenia odstraszał już przy uchyleniu drzwi. Chyba skrzywiłam się mimowolnie, bo moja przyjaciółka szybko dodała:

– Jak masz dzieci, to one czasem mają takie akcje i rzygają ci w aucie. Najpierw wypiją cały kubek coli, nażreją się cukierków pochowanych między kanapą, którą tu widzisz, a potem kuźwa rzygają! Siadaj, po 5 minutach przestajesz czuć ten smród – uśmiechnęła się i obie wsiadłysmy do rodzinnego auta.

– Chodzi o to Agnieszko, że tej nocy kiedy Karol zginął, widziałam go z kimś pod jego norweskim mieszkaniem. Czekałam tam na niego, tak jak zwykle w weekend. Jego mieszkanie było w centrum, więc jak mieliśmy ochotę gdzieś wyjść to nie musieliśmy brać samochodu, tak jak to robiliśmy gdy nocowaliśmy u mnie. Tak było po prostu wygodniej. Mieszkanie znajdowało się na 8 piętrze, więc nie mogłam dostrzec kto to był, jednak na stówę była to kobieta w czarnej czapce i płaszczu w takim samym kolorze z szerokim czerwonym paskiem. Wyglądali jakby się kłócili. Kiedy Karol przyszedł na górę wyglądał na załamanego i smutnego. Spytałam go kto to był, a on na to że nikt dla niego ważny a dla mnie żadna konkurencja. Wtedy taka odpowiedz mi wystarczyła, jednak teraz nie mogę przestać o tym myśleć.

–  Ooojjjezzuuu…Po co się tym katujesz? Może to jakaś babka z jego pracy przybiegła błagać o awans – Aga znów puściła oczko

– Przy takich zawsze się kręcą kobiety chętne przygód, tak samo jak ty!

– Nie chrzań Aga! Już Ci mówiłam że to on się za mną kręcił, to przez niego jestem teraz po uszy w gównie! – odparłam rozdrażniona – Daj mi skończyć! Kiedy na pogrzebie patrzyłam jak Monika biega w tę i z powrotem po cmentarzu, było mi jej żal. Pomyślałam, że to moja wina, żę to moja znajomość z jej mężem zrujnowała jej i Ignasia życie. Czułam się tak winna, że nie byłam nawet w stanie podejść do reszty żałobników. Obserwowałam cały pogrzeb zza płotu, jak jakiś uciekinier albo winowajca, rozumiesz?! Kiedy tak patrzyłam na tę biedną kobietę i jej syna, coś wydało mi się nie na miejscu, coś mnie niepokoiło. Przez chwilę się zastanawiałam o co mi chodzi…Przecież zginął mój ukochany a ja mam jakieś nieznane mi dotąd uczucia względem jego żony, uczucia współczucia i żalu. Rozmyślałam tak stojąc pod tym płotem i nagle mnie olśniło, spadło to na mnie gwałtownie i od tego czasu nie daje mi to spokoju…Ta kobieta w noc śmierci Karola miała na sobie taki sam płaszcz jak ten, w którym Monika była na pogrzebie!

Mina Agnieszki wykrzywiła się w grymasie zdziwienia i zniesmaczenia jednocześnie

– Nie gadaj! Ale… może to tylko zbieg okoliczności? Jest zimno i dużo kobiet nosi takie płaszcze, albo źle dojrzałaś kolor tam. Wiesz 8 piętro…Może był ciemnogranatowy albo zielony?

– Jestem pewna, że był czarny z czerwonym paskiem, tak samo jak jestem pewna, że Monika ma taki sam w swojej szafie.

– Szlag…ale jaja…Ona w ogóle ponoć, no wiesz..kuku ma teraz po tej śmierci, nie radzi sobie, a teraz jeszcze ten wypadek..Nie wiem Magda, ciężko tak rzucać oskarżeniami. Sama nie wiem co o tym myśleć.

– Ani ja Aga, nie wiem co mam robić, to wszystko jest takie pogmatwane, że nie nie wiem już co jest prawdą a co fikcją, tyle się dzieje…Śmierć Karola była tak niespodziewana. Trudno mi uwierzyć, że on sam chciał skończyć swoje życie. Byliśmy tacy szczęśliwi przecież! Nie wyskakuje się z okna wieżowca, kiedy jest się szczęśliwym, prawda? Aga co się do cholery stało tej nocy? Muszę się dowiedzieć bo historyjka o depresji i problemach w pracy wcale nie komponuje się z tym, jak się nam żyło przez ostatni rok! Karol nie popełnił samobójstwa, wiem to na pewno! Mam przeczucie, że jego żonka pomogła mu zejść z tego świata…Po co by do niego przyjeżdżała w tę samą noc, kiedy on zginął? To się przecież wszystko układa w całość! Ona go zabiła, zabiła mojego Karola z zazdrości!

– Nie rzucaj takimi oskarżeniami, nie mając żadnych dowodów kobieto! – powiedziała w końcu Aga trochę za głośno, rozglądając się jednocześnie dookoła samochodu z niepokojem, że ktoś mógł słuchać naszej rozmowy.

– A co, jeżeli Twoje podejrzenia są bezpodstawne? Pójdziesz na Policję, a tam padnie pytanie, gdzie ty byłaś tej nocy? Bo przecież byłaś z nim. De facto jesteś ostatnią osobą, która widziała go żywego…Magda, nie wiem co myśleć, to wszystko nie klei się kupy!

– Tej nocy, on wyszedł beze mnie. Powiedział, że ma spotkanie biznesowe, i że będę się tam nudzić, bo typ z którym miał się spotkać, mówił tylko po angielsku, a ja od angielskiego lepiej znam norweski. Stwierdziłam więc, że lepiej zostanę w domu, obejrzę jakiś film, i zanim wybije północ, Karol będzie z powrotem. Jednak on już nie wrócił…Boże..Gdybym wiedziała, że coś złego może się mu przytrafić, nie wypuściła bym go z domu tej nocy pod żadnym pozorem! Kiedy nie wracał, zaczęłam się niepokoić, jednak przyznam Ci szczerze, że bardziej podejrzewałam go o jakieś krętactwo z tą kobietą z pod bloku. Myślałam, że mnie oszukał i nie poszedł na biznesowe spotkanie a na zwyczajną randkę z tym babskiem – do tej pory nie znam prawdy. Nie wiem z kim spotkał się mój mężczyzna w noc swojej śmierci…ale dowiem się! Jak boga kocham, dowiem się! Jeżeli była to Monika, to…sama ją zabiję, własnymi rękami ukręcę jej ten chudy kark!

– Nie chrzań głupot! To nie była Monika, a ty nie umiesz zabić nawet pająka w swojej wannie! Co na to policja? Przesłuchiwali cię? Mieli jakieś podejrzenia? Powiedziałaś im o tej kobiecie?

– Tak, mówiłam im o tym, jednak według nich, wszystko wskazywało na samobójstwo. Na miejscu, gdzie to…się stało, nie znaleźli nic, co by dawało podejrzenia na uczestnictwo osób trzecich. Żadnych śladów na śniegu, żadnych prócz Karola odcisków w środku budynku. Nic a nic…Nawet sekcja nie wykryła niczego, co mogło wskazywać na zabójstwo. Nie było nawet śladów szarpaniny lub bójki – NIC! A ja wiem, że on sam tego nie zrobił, nie mógł! Mieliśmy plany, marzenia…kochaliśmy się przecież tak bardzo. Aga co ja do cholery mam robić? Myślę, że Monika przyjechała błagać go by od niej nie odchodził. Gdy Karol ją odtrącił, ta zaciągnęła go tam na górę i… nie wiem, może go wypchnęła?

– Na razie wstrzymaj się z wszystkim, co chodzi Ci po głowie. Taka drobna kobieta jak Monika nie ma fizycznych możliwości by tak sobie wypchnąć 80-cio kolowego faceta przez twardą szybę wieżowca, to bzdura! W dodatku nie zostawiając za sobą żadnych śladów. Gdyby chciała go zabić, szamotała by się z nim, dotykała by go. Nie mogła go przecież zdmuchnąć, co nie? Mówiła Aga, nie wierząc moim podejrzeniom.

– Nabierz sił, odpocznij…wyglądasz jakbyś sama miała skądś zaraz wyskoczyć! Magda musisz się ogarnąć, bo niedługo padniesz na środku ulicy w biały dzień – tak wyglądasz! Przemyśl to wszystko jeszcze raz, jak też to zrobię i porozmawiamy jak się z tym prześpimy.  

– To fakt, nie czuję się najlepiej. Nie mogę spać ani jeść. Ciągle mam w głowie ten koszmar. To wszystko mnie przerasta!

– Jadłaś coś dzisiaj? Mam na górze pomidorówkę, Artur zrobił też mielone. Chodź, zjemy coś razem, nie puszczę cię do domu w takim stanie. Jeżeli chcesz, możesz u nas zostać na kilka dni. Pomogę ci dojść do stanu…powiedzmy sobie…użyteczności. Póki co nie wiem, czy tobie też nie odbiło jak tej Monice.

– Agnieszko dzięki, ale nie jestem głodna, w ogóle nic nie mogę przełknąć…Poza tym nie odbiło mi! Nie żartuj sobie tak.

– No dobra, nie najlepszy moment na kpiny wybrałam, przepraszam! Nerwy! Stres i cała ta sytuacja Cię wykończą – powiedziała.

Rozpłakałam się znowu.

– Jest jeszcze coś…

– O masz ci! Kogoś jeszcze podejrzewasz o zdmuchnięcie z okna rosłego faceta?!

– Jestem w ciąży! Kurwa…za 4 miesiące przyjdzie na świat sierota, rozumiesz? – zaszlochałam żałośnie, po czym wyszłam z samochodu i zaczęłam kopać w brudną i zamarzniętą z wierzchu zaspę śniegu, zwracając na siebie uwagę przechodniów. Jakiś facet, idąc drugą stroną chodnika kiwnął pogardliwie głową, a kobieta idąca z naprzeciwka ominęła mnie szerokim łukiem. Pewno pomyślała, że jestem pod wpływem alkoholu albo jakichś narkotyków, bo zataczałam się bełkocząc coś pod nosem.

– Wracaj do środka! Nie rób scen! – wykrzyczała przytłumionym głosem Aga patrząc na mnie zaskoczona i przytłoczona ilością informacji.

– Ale mamy bigos…Jesteś pewna? Byłaś u lekarza? – zapytała gdy już wróciłam na miejsce pasażera w śmierdzącym aucie.

– Tak, byłam i to nie raz. Rośnie mi tam zdrowy chłopiec! Zajebiście co?  

7 myśli w temacie “Śmierć za życia cz. V

  1. moderngeishatw pisze:

    Niestety ta część najmniej przypadła mi do gustu, ale może to właśnie kwestia różnicy upodobań między czytelnikami. Przelała się czara dramaturgii jak dla mnie i trochę brakuje łagodniejszego przejścia z poprzedniej części 😉

    Polubione przez 1 osoba

  2. Igomama pisze:

    wspaniałe! Bardzo mi się podoba.
    Prawdę mówiąc sądziłam, że poprzednia część jest ostatnia – dla mnie wyglądała trochę jak zakończenie – a tu taka niespodzianka: nowe postaci, inna perspektywa. komplikacje…
    Super! Czekam na kolejne części.

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz