Bezduszna uprzejmość

Czy zastanawialiście się kiedyś, jak bardzo mechaniczne są nasze działania i słowa każdego dnia?

Robimy sobie komplementy, chwalimy jakieś zachowania, wygląd itp. podczas gdy często nie mamy na myśli tego co mówimy. W wielu przypadkach, chcieli byśmy wręcz powiedzieć coś zupełnie odwrotnego od tego, czego oczekuje od nas rozmówca. Zachowujemy się tak, by nie sprawić komuś zawodu lub przykrości i nie ma w tym nic złego, o ile nasze słowa i zachowania są szczere, jednak kiedy mówimy „ładne słówka” tylko po to, by nie urazić osoby z którą rozmawiamy naszą prawdziwą opinią, która nie schlebiała by jej/jemu, to tym samym wybieramy drogę kłamstwa i mechanicznego zadowalania osób w naszym otoczeniu.

p_hya_t-1wu-david-marcu

Od 10 lat mieszkam na „zielonej wyspie” i nie jestem pewna czy w Polsce sprawy wyglądają podobnie, więc skupię się na zachowaniach praktykowanych właśnie tutaj, w Irlandii. Często jestem świadkiem, gdy ktoś radośnie wita znajomego lub znajomą, z wielkim uśmiechem mówi, że tamten świetnie wygląda, do tego mała pogawędka o pogodzie i wszystko wygląda prze-szczęśliwie. Po rozejściu się w różne strony, można zobaczyć dziwny grymas na twarzach tych osób świadczący, że to przypadkowe spotkanie nie było jednak aż tak radosnym zaskoczeniem, jak się wydawało jeszcze przed chwilą. Jest przyjęte, że należy być dla drugiej osoby miłym i serdecznym, nawet gdy się tego nie czuje. Należy się zachowywać tak, by drugiej osoby pod żadnym pozorem nie skrzywdzić, a co za tym idzie należy kłamać, ponieważ życie nie jest jednak tak idealne, gdzie kochamy się wszyscy wzajemnie, nie dostrzegając wad. Kiedy spotykają się dwie koleżanki, jedna zachwala fryzurę czy ubiór drugiej, po czym odwraca się i przewraca żałośnie oczami do innej koleżanki, tak by ta pierwsza tego nie widziała – tego typu zachowania są tu na porządku dziennym i są powszechnie uznawane za normalne i właściwe. Ludzie uwielbiają się wychwalać i komplementować, nawet gdy prawda jest zupełnie inna. Zachowanie takich ludzi jest bardzo przewidywalne, można się wręcz domyślić co ktoś nam powie, ponieważ często używane są standardowe zwroty, powtarzane w takim samym kontekście np pogawędki o wspomnianej już pogodzie, wyglądają niemal zawsze tak samo. Osoba, nie zachowująca się w ten cenzuralny i przyzwoity sposób, mająca czelność powiedzieć prawdę, że włosy koleżanki z pracy nie są „awesome”, nie mówi każdemu przypadkowo spotkanemu znajomemu, że świetnie wygląda, ponieważ wygląda przeciętnie i nie zagaduje nieznajomych na spacerze itp, jest uznawana za kogoś niemiłego i nie posiadającego manier. Daje mi to dużo do myślenia…

wjowdchqdng-fleur-treurniet

Nie zamierzam krytykować takiego zachowania, bo sama nie wiem co jest lepsze. Bezpardonowe wytykanie wad i krytykowanie z pewnością nie umili komuś dnia, a szybkie napomkniecie iż ładnie dzisiaj wygląda z całą pewnością tak.

xv7k95vofa-alexis-brown

Z jednej strony uwielbiam otwartość Irlandczyków, ich pogodne usposobienie i chęć nawiązywania kontaktów z ludźmi dookoła, z drugiej zaś, nie potrafię im jako społeczeństwu zaufać. My Polacy, mamy zaś skłonności do bycia aż nadto szczerymi. Zbyt częste dawanie komplementów może być źle odebrane. Nie witamy się z kimś obcym w parku lub na ulicy, nie okazujemy sobie wdzięczności w zwykłych codziennych sytuacjach – takie zachowania wydają się być zwyczajnie nie na miejscu. Nie potrafimy uśmiechać się tak często jak Irlandczycy i to jest naszą wielką przywarą. Nie wiem, które zachowania można określić właściwymi – surowa opryskliwość czy wyuczona uprzejmość?

Osobiście wolę traktować i być traktowana szczerze, myślę że najgorsza prawda jest lepsza od słodkiego kłamstwa. Szczerość daje nam solidne fundamenty wyobrażenia o świecie po którym stąpamy, natomiast zbytnie kolorowanie rzeczywistości przenosi nas w krainę iluzji. Nie lubię jednak nieuprzejmości.

Można być szczerym i uprzejmym jednocześnie. Autentyczną i bezpretensjonalną opinię, można wyrazić na wiele sposobów by nie urazić rozmówcy, a wręcz mu pomóc odnaleźć się w tym iluzorycznym świecie przyklejonych uśmiechów.  

Od wszystkiego są oczywiście wyjątki. Jest wielu Irlandczyków, którzy potrafią solidnie i szczerze wyrażać swoje uczucia i opinie, nie krzywdząc przy tym nikogo, podobnie jak jest wielu miłych i uprzejmych Polaków, rozsiewających radość dookoła, i z tymi dwoma typami lubię przebywać najbardziej 🙂

Pozdrawiam

Introweska

20 myśli w temacie “Bezduszna uprzejmość

  1. bodychtravellers pisze:

    W Szwajcarii sa ponoc pytania, ktorych przy pierwszym, drugim, a nawet i trzecim spotkaniu zadawac nie mozna, bo moze to kogos urazic. Pytania o obecna sytuacje polityczna, wyksztalcenie czy prace mozna zadac dopiero dobrym znajomym. To bardzo kontrastuje z postawa Polakow, ktorzy juz w pierwszych godzinach od poznania kogos potrafia sie zapytac nawet o ulubiona pozycje w seksie ;-).

    Polubione przez 2 ludzi

  2. bagienny pisze:

    Zaskoczyło mnie to kiedy byłem w Irlandii. Jak również „pomoc po irlandzku” ;]
    Może i jest nieco nieszczerości w tym jak mówią. Miałem tę przyjemność, że spędziłem tam czas nader miło. Można wyczuć kiedy ktoś odnosi się do Ciebie z rezerwą i zachowuje tytułową „bezduszną uprzejmość”. Polubiłem Irlandczyków od pierwszego spotkania. Ich podejście do życia bardziej na luzie… Dopiero na wyspie poczułem, że jestem pełnokrwistym Polakiem. Kiedy podzieliłem się swoimi obawami (w poprzedniej pracy, byłem nazywany „człowiek, który się nie uśmiecha”) nie zaprzeczono, że jestem dość powściągliwy w okazywaniu emocji (brano mnie albo za Irlandczyka z północy albo za Norwega), ale, że w oczach mam iskrę uśmiechu. Początkowo wziąłem to za kurtuazję, ale jak później spotykałem się z komplementami, odnośnie spojrzenia już tak tego nie traktowałem.
    I tak szczerze, dopiero tam odetchnąłem po raz pierwszy. Bez wiecznej krytyki, bez marudzenia, dołowania, gnębienia.

    Miałem też zabawną przyjemność poznać typowego zrzędliwego starego Irlandczyka, który mruczy pod nosem.

    Kiedy wracałem do Polski, już z uśmiechem na ustach witałem się kontrolą paszportową witano mnie mruknięciem „następny” to sobie myślałem „witamy, kurwa, w Polsce” ;] I tak za każdym razem. Czemu się nie uśmiechać na widok nieznajomego? 😀

    Polubione przez 1 osoba

  3. funnykindofyellow pisze:

    We Wloszech jest podobnie, „ciao Bella/o”, albo nawet „bellissima/o”jest juz tak wyswiechtane, smiesznie, kiedy „nowicjusze” biora ten zwrot za komplement 😉
    Co jest lepsze? Uprzejmosc jest fajna, ale nic na sile, falsz i obluda – zdecydowanie nie.

    Polubione przez 1 osoba

  4. Kątem Ucha pisze:

    Ludzie zwykle mają tendencję do skrajnych zachowań. Tak, jak wspomniałaś: surowa opryskliwość lub wyuczona uprzejmość. A czemu by nie znaleźć złotego środka? Być uprzejmym, uśmiechać się, ale wygłaszać komplementów, które są nieprawdziwe. Nie chwalić kogoś, jeśli myśli się coś zupełnie innego. Mówić prawdę, ale opakowaną w ładny papier.

    Polubione przez 1 osoba

  5. drugipokójnaprawo pisze:

    Zgadzam się z Tobą, że wymuszone komplementy są okropne i niepotrzebne. Najlepiej albo znaleźć coś, co szczerze można pochwalić, albo po prostu zamilknąć. Jest jeszcze jedna zmora naszych czasów – wszechobecne, zwłaszcza intenetowe, hejty, usprawiedliwiane tekstem, że „przecież ja tylko wyrażam swoje zdanie, to nie jest zabronione”. Otóż jest – każdy zamach na czyjąś wrażliwość i poczucie wartości jest zabronione. Zwłaszcza, że są sposoby, by nawet krytykę wyrazić konstruktywnie. Pozdrowienia! 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  6. szelestna pisze:

    15 lat spędziłam w Kanadzie, tam naprawdę się da odczuć uśmiech na twarzy, każdy nakłada maskę, bo inaczej tego nazwać nie potrafię. Jest jednak życzliwość której chciało by się więcej w PL. Jestem przekonana, że to sympatyczniejsze traktowanie drugiego wynika z tego, że Kanada jest kulturowo wymieszanym krajem i najzwyczajniej akceptujemy inność czy odmienność drugiej osoby, zwyczajnie – choć nie zawsze- jest to całkowita akceptacja drugiej osoby. Uwielbiam takie traktowanie pod warunkiem jak sama piszesz jest uczciwa wobec innych a zwłaszcza wobec mnie samej. Ja to stosuję względem siebie. Nie lubię kłamstwa. Jeśli mam komuś kłamać lub mówić słodkie słówka zwyczajnie milczę. Polska to zupełnie inny temat. Wróciłam tutaj bo tego chciałam, jestem szczęśliwa, izoluję się od tej dzikości w tym kraju i skupiam się na miłych rzeczach. Dziś byłam na spacerze i tonęłam we mgle, i było mi pięknie na sercu.
    Czy Tobie na zielonej wyspie jest dobrze? Czy masz zamiar powrócić do Pl?
    Pozdrawiam serdecznie. Ag.

    Polubienie

    1. Introweska pisze:

      Witaj:) Na zielonej wyspie jest mi bardzo dobrze, jednak nie czuję się tutaj jak w domu…Moim marzeniem jest wyjazd właśnie do Kanady:) z uwagi na różnorodność klimatyczną i przyrodniczą. W Irlandii i klimat i pogoda są raczej niezmienne, ale to też ma swój urok. Do Pl na dzień dzisiejszy nie wracam:) Pozdrawiam i kolejnych pięknych spacerów życzę

      Polubione przez 1 osoba

  7. kuchniabellissima pisze:

    Hej 🙂 Miło mi, że odwiedziłaś mojego bloga 🙂 Dzięki temu natrafiłam na Twoje zapiski i podoba mi sie co tu zamieszczasz. Z tą „szczerością” to jest prawda… Jest tak naturalna jak jedzenie GMO 😛 Pracowałam na przykład na lotnisku w Londynie i wręcz wymogiem pracy bylo przyklejenie uśmiechu na twarz i być miłym dla każdego… Nie do końca mi to odpowiadało, zwłaszcza kiedy niektórzy traktowali mnie z pogardą. Albo np.: niektórzy się pytają jak się masz, jeśli odpowiadasz, że w porządku to dla nich ok, ale jak mówisz, ze dziś nie najlepiej to już się nie pytaja dlaczego. Z Polakami jest trochę inaczej i według mnie wykazują więcej zaintererowania bo nie raz starają się dopytać co się stało jeśli faktycznie masz zły dzień. Ale to też zależy czy sa to bliższe nam osoby czy nie… Jak dla mnie wszędzie dookoła jest za dużo fałszu, nie wiem czy to takie czasy… Czasem wydaje mi się, jakby wiele ludzi żyło na pokaz.

    Polubione przez 1 osoba

  8. Karolina pisze:

    Co do sztuczności, to masz rację – nawet w Polsce coraz łatwiej spotkać osoby, które są dla Ciebie „na siłę” miłe. Natomiast nie popadałabym w skrajność – jeśli rozmawiam bardzo przelotnie, z obcą lub słabo znaną mi osobą, to częściej mówię jej coś miłego, niż walę prosto z mostu „słabo dziś wyglądasz, co się stało?”. Owszem, jeśli od razu widać, że ktoś nie spał od trzech dni, nie powiem, że pięknie wygląda, ale jeśli relacja między nami nie jest na tyle bliska, to nie zaczynam tak osobistych tematów. Generalnie staram się ludziom poprawiać dzień, dlatego mówię miłe rzeczy 🙂 Coś w tym jest, że my, Polacy, nie dość, że jesteśmy szczerzy czasem do bólu, to jeszcze jakoś szybko zacieśniamy relacje, np. często zdarza mi się, że osoba, którą znam 2 godziny, zwierza mi się z całego swojego życia. Z jednej strony fajnie, że jesteśmy otwarci,alez drugiej – trochę to jednak przytłaczające. Chyba ten wywód brzmi trochę jakby zaczynał mi się podobać chłodny, „szwajcarski” styl? 😉

    Polubione przez 1 osoba

  9. goscwchicago pisze:

    Przez bycie szczerym można zyskać zarówno przyjaciół jak i wrogów. Jedna osoba się opamięta i przyzna rację, gdy jej powiemy by nie przeklinała przy dzieciach, podczas gdy druga odpowie: ‘Co ty k….a mi tu pie……sz jak mam się zachowywać wśród dzieci.. To moje dzieci i ch.. ci do tego!’ po czy na pięcie odejdzie.. Chyba trzeba jakoś balansować to bycie nadto szczerym co nie jest chyba do końca łatwe. Z jednej strony trzeba mieć odwagę by być szczerym z drugiej mieć dobrą intuicję co, gdzie i komu można/warto coś powiedzieć..

    Polubione przez 1 osoba

  10. bfcb pisze:

    Analizujesz przypadki spotkania ludzi i ich zachowania. Gdyby tak zmienić te sytuacje na „szczere”, to wyglądało by mniej więcej tak podaję niżej (przepraszam, że posługuję się niemal wprost Twoim wpisem). Czy takie zachowania byłyby OK w naszych codziennych relacjach z ludźmi mniej lub bardziej znajomymi i niemal obcymi? Obawiam się, że jeśli zbyt często musielibyśmy słuchać takich „szczerości”, świat zmieniłby się w piekło.

    Często jestem świadkiem, gdy ktoś radośnie wita znajomego lub znajomą, z ponura miną, że tamten okropnie wygląda, do tego mała pogawędka o życiowych porażkach i wszystko wygląda szczerze. Po rozejściu się w różne strony, można zobaczyć dziwny grymas na twarzach tych osób świadczący, że to przypadkowe spotkanie nie było radosnym zaskoczeniem.
    [przypadek drugi]
    Kiedy spotykają się dwie koleżanki, jedna komentuje brzydką fryzurę czy ubiór drugiej, po czym odwraca się i przewraca żałośnie oczami do innej koleżanki, tak by ta pierwsza to widziała – tego typu zachowania są tu na porządku dziennym i są powszechnie uznawane za normalne i właściwe.

    Niekiedy szczerość daje doskonałe rezultaty, nawet podana brutalnie. Innym razem lepsze efekty da szczerość podana w sposób ciut subtelniejszy. W jeszcze innych przypadkach prawdę lepiej przedstawić w sposób zawoalowany, może z użyciem sporej dozy inteligencji, humoru, delikatności. A czasem lepiej zmilczeć. Zmilczenie nie zawsze jest kłamstwem. Bywa na przykład delikatnością, elementem kindersztuby, dyplomacji. Wylanie szczerych pomyj niekiedy nie przyczynia się do niczego pozytywnego. Choćby były najczystszą prawdą. No i trzeba pamiętać, że niekiedy, to co uważamy za „prawdę” zależny od punktu widzenia. I już po czasie może się okazać, że „czyjaś prawda” jest jednak prawdziwsza niż nasza. Mleko się jednak już rozlało – słowa i emocje poszły w eter. Jak napisał Lec – złe słowo zastąpić potrafi bombę atomową. Tedy byłbym ostrożny z brutalna szczerością.

    Z moich ust przykre słowa padają wtedy, kiedy to konieczne, kiedy nie mam wyjścia, kiedy oceniam, że przyczynią się do czegoś pozytywnego, popchnięcia relacji ku czemuś lepszemu, np. zmienią nastawienie, skłonią do refleksji, etc. Jeśli miałyby służyć wyłącznie poprawieniu MOJEGO samopoczucia, odreagowaniu, wylaniu frustracji, oznajmieniu prawdy (czyjej prawdy?), na którą adresat nie czeka, to gryzę się w język.

    Jeśli miałbym wybierać „bezduszną uprzejmość” i szczerą nieuprzejmość, albo wręcz chamstwo, to wybieram uprzejmość, jaka by nie była. Jeśli miałbym słyszeć w imię „szczerości” od całego świata zewnętrznego, że jestem brzydki, mam atopową skórę, zeza zbieżnego, zakola do połowy pleców, naszam niemodne odzienie, to zamiast tego wolę milczenie. Przecież wiem jak wyglądam Jak kolejna dawka „szczerości” przyczyni się do czegoś pozytywnego w moim życiu. Ot, zrobi mi się przykro. Noo może komentator będzie szczęśliwy z powodu swojej niepohamowanej szczerości.

    Szczerości (czasem stopniowanej, lub podawanej na różne sposoby, tak jak wcześniej napisałem), podawanej w zależności od sytuacji, oczekuję od najbliższych, tych naj-, najbliższych.

    A „surowej opryskliwości”, jak to zostało nazwane we wpisie, i jak to definiują słowniki – nieuprzejmego wypowiadania się, nie oczekuję od nikogo. Nieuprzejmość nie jest mi potrzebna do niczego.

    Polubienie

  11. świechna pisze:

    Wszyscy mówią, że chcą szczerości. A ja w to nie wierzę. Nie w pragnienie szczerości co pięć minut, gdy jesteśmy przeciętni i co pięć minut nam to ktoś obwieści. Lubię irlandzki uśmiech, ponieważ zmusza mnie do uśmiechu i mnie samą to podnosi na duchu. I to jest jedyny cel. Jestem szczera wobec siebie, ta szczerość polega na tym, że: samopoczucie 95% osób, które spotykam w ciągu dnia mnie nie obchodzi i nie chcę, żeby te osoby rzucały się na mnie ze swoim samopoczuciem. Nie jestem tu od pocieszania i zadowalania każdego. W codzienności chodzi o to, żeby te 95% osób, których istnienie nie ma żadnego dla nas znaczenia nam nie przeszkadzały. Oczywiście ja też jestem dla tych ludzi obojętna. I bardzo dobrze. Marylin Monroe podobno wszyscy kochali – dziewczyna zanim łyknęła prochy miała mizerne życie, więc to chyba nie jest to, co czyni świat lepszym. Po prostu nie rób drugiemu tego, co tobie niemiłe i be nice.
    Pozdrawiam 🙂

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz