Kambodżańskie kontrasty

Do Kambodży trafiliśmy w przed dzień Chińskiego Nowego Roku. Żegnając rok konia, Kambodżanie radowali się niemal tygodniem wolnym od pracy, dokarmiali wszelakie figurki Buddy obfitymi potrawami i smakołykami, paradowali radośnie z przystrojonymi głowami smoka chińskiego, który ma odpędzać złe duchy i niepowodzenia w Nowym Roku. Taki oto obraz przywitał nas w Kambodży, która bardzo pozytywnie zaskoczyła nas swoją gościnnością i urokiem.

Siem Reap, miasto do którego trafiliśmy, jest małe, czyste i przyjazne dla nowych przybyszów. Zaskoczył mnie widok dobrze wyglądających miejsc noclegowych, hoteli oraz restauracji, wszystko ma standard zadowalający wybrednych turystów z wielkimi brzuchami. Aura panująca w tym miejscu jest jakby mistyczna. Z uwagi na pobliskie świątynie Angkor Wat o których pisałam tutaj, można tu odczuć swoistą świętość a zarazem diaboliczność. Okrucieństwa jakimi zostali dotknięci Kambodżanie w latach 70-tych ubiegłego wieku, są niestety pomijane przez zachodni Świat. Jakby ten zakątek Ziemi był mniej istotny…

Spacerując po Siem Reap czuliśmy się bezpiecznie, ilość sklepów z telefonami komórkowymi zadziwiła mnie niesamowicie! Na każdym kroku można kupić sobie komórę i to nie byle jaką;) Czasami pod pięknie wyglądającym, oszklonym i błyszczącym sklepem, można spotkać żebraka, schorowanego starca lub młodego chłopca…a obok akurat przejeżdża czarny, nowoczesny mercedes trąbiąc na rowerową rikszę prowadzoną przez starego człowieka, który wiezie turystów do bogatego hotelu – taka Kambodża zaskakuje pewno wszystkich. Kraj kontrastu – gdzie istnieją bardzo bogaci albo bardzo biedni, tych drugich jest zdecydowana większość.

Oddalając się od „bogatego centrum” widok zmienia się diametralnie. Idąc wąskimi, czerwono – piaskowo- glinianymi uliczkami można zobaczyć prawdziwe życie Kambodżan, gdzie ludzie nadal mieszkają w chatach bambusowych, piorą na tarkach… Uczennice jeżdżą na zniszczonych „damkach”, trzymając książki w koszykach z przodu, fryzjerzy mają swoje zakłady w otwartych szopach, a szkoły znajdują się pod budynkami na wysokich nogach, gdzie buddysta w barwnym przyodzieniu, przekazuje wiedzę dzieciom siedzącym na skrawkach ławek/ desek. Obok ogromne koguty w wielkich klatkach, czekające na swoje kolejne lub ostanie walki, podskakują agresywnie. I do tego ten zapach…kurz zmieszany z wonią drzew i kwiatów, wystarczy dodać słoneczne popołudnie i zachwyt miejscem murowany! Idąc dalej widać dzieci, dużo dzieci! Puszczając własnoręcznie robione latawce, grają w piłkę, biegają i turlają się po trawie głośno się śmiejąc. Widać radość w ich oczach, w ich życiu, mimo wszystko albo pomimo niczego…Dorośli leniwie przyglądają się nam, idącym przez ten nowy dla nas Świat, widzą w nas obcych, dalekich przybyszy. Kilku zagaduje nas radośnie kalecząc angielski. Ludzie tutaj są bardzo serdeczni i patrzą w oczy! Nie unikają spojrzeń i to jest piękne! Ich kultura osobista i sposób bycia są tak magnetyczne, że człowiek chłonie od nich tą energię bez własnej nawet wiedzy.

Innego dnia udajemy się do „Zalanej wioski”. Życie tu traktuje ludzi po macoszemu, wręcz ich tępi! Ludzie żyjący na wodzie w mizernie zbitych barakach lub na tratwach, dzieci, sieroty, płynące do szkoły w misce, brud ubóstwo i żywioły klimatyczne jakimi są doświadczani mieszkańcy wioski, pokazują, że na Świecie nie ma równości, nigdy nie było i nigdy nie będzie! Jak to możliwe, że w XXI wieku nadal istnieją miejsca, w których ludzie żyją w takim ubóstwie, gdzie jest ten wszechobecny Bóg, który dba o swoje owieczki – ja się pytam? Gdzie są politycy zapewniający dobrobyt obywateli Świata? Gdzie jest ludzkość!? Częste tsunami odbiera życie wielu z tych ludzi, nikt ich nawet nie liczy, nikt nawet nie wie że istnieli…

Znów jesteśmy w Sieam Reap. Nasz tuk – tukowy kierowca zawiózł nas we wszystkie warte zobaczenia miejsca, po czym o świcie odwiózł nas na najpiękniejsze lotnisko jakie do tej pory widziałam. Ręczna robota tamtejszych rzemieślników nie ma sobie równych! Żal że musimy już opuszczać ten mistyczny kraj, tych serdecznych i szczerych ludzi…Na pewno tu wrócimy i nasz kierowca z uśmiechem na twarzy przywita nas znowu na progu Kambodży.

 

Introweska

 

22 myśli w temacie “Kambodżańskie kontrasty

  1. emka58 pisze:

    No cóż, póki 80% zasobów majątkowych ludzkości będzie należało do 16% tejże, będzie na świecie własnie tak, jak piszesz: mercedesy i rowerowe riksze, spacerowe statki dla bogaczy i dzieci płynące do szkoły w zaimprowizowanych łódkach. Pozdrawiam!

    Polubione przez 1 osoba

    1. Introweska pisze:

      Zgadzam się. Garstka ludzi gromadzi majątek nas wszystkich! Większość społeczeństwa nie lubi interesować się losem ludzi gdzieś z „końca świata”. Empatia jest nam coraz bardziej obca. Pokemony wydają się być „zdrową” formą zainteresowań obecnych czasów…

      Polubione przez 1 osoba

  2. Mmalena pisze:

    Kambodża zrobiła na mnie cudowne wrażenie. Nie wiem czy byłaś na polach śmierci i w strefie S21 – to było strasznie smutne przeżycie. To straszne na co świat pozwolił. Dobrze opisuje to Terzani w swojej książce. Polecam Ci jeśli nie czytałaś.
    A co do tego, że świat milczał. Wczoraj było trzęsienie ziemi we Włoszech i Birmie. Smutne, że o tym drugim dowiedziałam się z chorwackiej prasy, a w polskich mediach wiadomości jak na lekarstwo.

    Polubienie

    1. Introweska pisze:

      Ktoś mi kiedyś powiedział, że Kambodża otoczona jest aurą wielkiego cmentarzyska i dlatego ta osoba nie zamierza się tam wybrać, a ja powiem – właśnie przez tę aurę dostrzega się niepowtarzalność tego miejsca. Należy bywać w takich miejscach by uświadamiać sobie co potrafi zrobić człowiek człowiekowi! Polskie media podobnie jak i te zagraniczne, wybierają to co się sprzedaje…kogo tam obchodzi jakaś Birma skoro we Włoszech taka tragedia! Straszne…współczuję jednym i drugim dotkniętym kataklizmem.

      Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz