Tak blisko a tak daleko…

Tym razem poświntuszę trochę o ludziach, którzy dla bliskich są dalecy, a dla dalekich są bliscy. Mówię o emocjonalnej bliskości i o sposobie traktowania przez nas ludzi z naszych kręgów.

Zapewne macie wśród znajomych lub rodziny ludzi, którzy ze swoimi bliskimi rozmawiają pełnymi zdaniami tylko przy obiedzie, przytulają się tylko gdy składają sobie życzenia urodzinowe bądź świąteczne a uśmiechem darzą się dla zasady albo w ogóle. Taką sytuację Wam opowiem, posłuchajcie…

Widok pewnej pary dał mi dużo do myślenia. Dwoje młodych ludzi w wieku ok lat 30-stu, czekało w dosyć dużej kolejce. Byli beznamiętni, każde patrzyło w inną stronę, każde było zainteresowane czymś innym, jakby byli skłóceni…a jednak nie byli, bo podchodząc do kasjera nagle zaczęli coś do siebie mówić z przyklejonym uśmiechem, spoglądali na siebie przyjaźnie. Ich uśmiech nabrał szczerego wymiaru, gdy podeszła do nich pewna niedużo starsza kobieta. O Matko, ich zachowanie zmieniło się diametralnie! Zaczęli ze sobą żartować, objęli się odchodząc od kasy. Uśmiech od ucha do ucha zapewne przekonywał ich rozmówczynię o nienagannym związku tych ludzi. Po chwili kobieta sobie poszła i nasza para wróciła so stanu poprzedniego. Przestali się obejmować, bez słowa pakowali zakupy do siatek, nie było w nich złości, byli spokojni, rutynowi i znów beznamiętni, bezbarwni…O co chodzi? Dlaczego cieszymy się na widok kogoś, kogo nie mamy na co dzień  a tych, których mamy jakby lekceważymy? Czy nasi najbliżsi nie zasługują na uśmiech i zainteresowanie? Zastanawia mnie do czego prowadzi rutyna, przyzwyczajenie i branie tego co mamy za pewnik. Przykładowo i hipotetycznie, gdyby nasza para z kolejki wiedziała, że robią swoje ostatnie zakupy razem, na pewno wyglądały by one inaczej!

Dobra, do sedna, nie ma co przeciągać, wszyscy mamy coś za uszami. Chodzi mi o to, że nie doceniany na co dzień naszych bliskich, łatwiej jest nam cieszyć się na widok znajomego z innego miasta, aniżeli brata/siostry , żony/męża, rodziców itd. Nie wiadomo kiedy widzimy ich po raz ostatni, więc nie zamykajmy się w klatkach pewności, że mamy ich na zawsze. Podobnie jak na widok kogoś spoza bliskich kręgów, spróbujmy cieszyć się na widok najbliższych, bo to oni liczą się najbardziej. Czy naprawdę tak ciężko otworzyć się na siebie we własnym domu? Ludzie stają się sobie obcy pod jednym dachem i nawet nie wiedzą dlaczego, a ja wiem! Właśnie dlatego, że tracicie nić porozumienia, nie komunikujecie się! Nie rozmawiając o tym, co naprawdę Wam siedzi na żołądku pogarszacie tylko Wasze relacje. Komunikacja werbalna i niewerbalna, gesty i małe przyjemności, czas i zainteresowanie, sprawią, że bezbarwność i bycie sobie obcym na wzajem, będą tylko pojęciami abstrakcyjnymi. I tego Wam życzę, dużo bliskości, szacunku i zadowolenia z wszelakich relacji jakie tam macie. Pamiętaj, trawa jest zawsze bardziej zielona tam, gdzie się ją podlewa.

Koniec i kropka

Introweska

 

 

87 myśli w temacie “Tak blisko a tak daleko…

  1. Altea pisze:

    Może jest tak jak piszesz powyżej z tej prostej przyczyny ,że wszyscy nosimy maski ba od najmłodszych lat szkolimy dzieci jak je nosić.Kiedy opadają ..a opadają przy bliższym poznaniu czujemy się wzajemnie rozczarowani …rozczarowanie narasta a normy społeczne i religijne każą nam trwać w przyjętych rolach.

    Polubione przez 2 ludzi

      1. Altea pisze:

        „Dokładnie, więc może nauczmy się żyć bez masek?..”
        Miliony pań i panów Dulskich zrzucających swoje maski ..:) ciekawa koncepcja …ale czy realna 😉
        pozdrawiam 🙂

        Polubione przez 2 ludzi

    1. Nisia pisze:

      Myślę, że jest to kwestia nie tylko masek, ale i tego, że ludzie inaczej zachowują się na samym początku, bo są sobą zauroczeni i podekscytowani. Nie zawsze jest to spowodowane tym, że chcą coś ukryć, ale po prostu mają więcej entuzjazmu i zainteresowania, bo jest to coś nowego… A jak to mija to dopiero poznaje się tą prawdziwą drugą osobę i siebie samego 🙂

      Polubione przez 2 ludzi

  2. loliek pisze:

    Już mam w głowie kilka osób, które powinny przeczytać ten post. I nie chodzi tylko o pary. Czasami podobne „rozluźnienie” czy może raczej „spłycenie” dotyczy innej relacji, np.: rodzeństwa, które z wiekiem ma co raz mniej wspólnego, a po wyprowadzce od rodziców widują się tylko od większego dzwonu, albo przyjaciół, którzy odwiedzają się co raz rzadziej, by w końcu raz w roku usiąść przy grillu/piwie i nie mieć nawet o czym rozmawiać…

    Polubione przez 1 osoba

      1. loliek pisze:

        Pewnie. Po co umawiać się z kimś o budować, skoro można się skupić na sobie. Albo jak ktoś z bliskich ma problem to lepiej się nie kontaktować przez jakiś czas, bo nie daj boże poprosi o pomoc albo będzie trzeba pocieszyć…

        Polubione przez 1 osoba

  3. goldenbrown pisze:

    Racja, po trzykroć racja. Ludzi łączy nie wspólny adres, czy nazwisko, ale przebywanie ze sobą, rozmowy, wymiana poglądów, wspólne zainteresowania itp. Trzeba też życiowo patrzeć w jednym kierunku.
    Ładnie to opisałaś 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  4. kamil12370 pisze:

    Masz rację, ale czasami to my nie mamy wpływu na to jak odbiera nas nasza rodzina. To znaczy wpływ możemy mieć podporządkowując się im zachowaniem, stylem bycia itp., ale czasami jeśli my chcemy być sobą to oni się od nas odwracają i wtedy często ktoś obcy teoretycznie staje się nam bliższy niż nasza rodzina. Oczywiście, że tak nie powinno być, ale często tak jest. Czasami niestety i na zdjęciu z rodziną wygląda się źle 😉 ….szczególnie jeśli ktoś nie jest fotogeniczny 🙂 Pozdrawiam

    Polubienie

  5. M. pisze:

    Oczywiste, ze dbalosc o cos fajnego jest konieczna, ale wydaje mi sie, ze tam gdzie nie ma wiezi duchowej i rozmowy nie pomoga… A czesto jej nie ma i wowczas obserwujemy taki obraz jak opisalas wyzej – samotnosc we dwoje. Widzialam ludzi, ktorzy nie obejmowali sie i nie rozmawiali ze soba – milczeli, a pomimo to czulo sie ich jednosc. Piekne, rzadkie, ale sie zdarza… Chyba najpiekniejsza rzecza jaka moze sie nam w zyciu przytrafic jest odwrotnosc Twoje tytulu – Tak daleko a tak blisko…

    Pozdrawiam serdecznie, i dziekuje za posty, ktore sklaniaja do refleksji.

    Polubione przez 1 osoba

  6. beyond the fence pisze:

    Przebywanie samo w sobie, wymiana poglądów a nawet wspólny stół nie pomoże jeśli nie ma uczucia. Uczucie potrzeby bliskości z rodziną, lubienia przebywania, chęć słuchania – słyszeć nie znaczy słuchać, chęć niesienia płynącej z serca pomocy czyni nas ludzi, LUDŹMI OTWARTYMI NA RODZINĘ.

    Polubienie

  7. beyond the fence pisze:

    PS. posiałam w tym roku trawkę, podlewana rośnie. Zabraknie kilka kropli wody i moja zieloniutka traweczka marnieje. Więc, mówmy naszym bliskim, że są ważni dla nas, nie oczekujmy odpowiedzi w momencie wypowiadanych przez nas słów. Odpowiedź przyjdzie … tylko bądźmy cierpliwi, nie musi być słowna.

    Polubione przez 1 osoba

  8. esthle pisze:

    Tylko… do komunikacji potrzebni są partnerzy rozmowy. A. mówi do B., B. przetwarza informację i udziela odpowiedzi zwrotnej A. Potrzebna jest chęć prowadzenia rozmowy i chęć wzajemnego zrozumienia.

    A. może podlewać trawę, ale jeśli trawa rośnie już na rabatkach zainteresowań A. i nigdy nie ma dość uwagi, atencji, poświęcenia a cały czas wymaga niemożliwości w rodzaju nowego, egzotycznego nawozu, przycinania dwa razy dziennie i jeszcze do tego specjalnie wydaje na świat potężne chwasty, to A. w końcu podlewanie takiej trawy zarzuci i trawa będzie się potem dziwić i bronić, i zarzucać A, że jest złym pielęgnatorem ich ,,wspólnej” trawo-rodzinnej relacji.

    Nie chcę przez to powiedzieć, że relacja pary stojącej w kolejce była normalna czy właściwa (bo moim skromnym zdaniem, popartym jakimś doświadczeniem życiowym, nie była. Ale z drugiej strony – kto ich tam wie, czy im to przypadkiem nie pasuje?). Chciałam tylko wskazać, że treść tego wpisu jest jak najbardziej słuszna, jeśli odnosi się do zdrowych komórek rodzinnych, ale już nie w przypadku rodzin dysfunkcyjnych, bo wtedy problematyka wzajemnych relacji na linii rodzic-dziecko czy A.-rodzeństwo jest zdecydowanie bardziej skomplikowana i wtedy naprawdę nie wystarczy nawet najszczersza chęć A. do podtrzymywania relacji.

    Polubione przez 3 ludzi

    1. Introweska pisze:

      Racja, mówimy do siebie po to, by odpowiedzieć a nie zrozumieć. Takie odbijanie piłeczki ping pong-owej. Moja wizja świata zakłada, że ludzie się obudzą ze snu życia w obcości i świadomie zaczną korzystać z radości jaką daje przebywanie ze sobą nawzajem. Szkoda że to tylko wizja…

      Polubione przez 1 osoba

      1. esthle pisze:

        Czasami też rozmowy są nie tyle udzielaniem odpowiedzi, co przerywaniem i autorytarnym wygłaszaniem własnego zdania – ta sytuacja jest dla mnie najgorszą z możliwych.

        Twoja wizja jest piękna i mogę zapewnić Cię, że w jednostkowych przypadkach jak najbardziej da się ją zrealizować. To wszystko zależy jednak od tego, na jakich ludzi w swoim życiu trafisz. 🙂

        Polubione przez 1 osoba

  9. mefistowy pisze:

    Szczerze to ja robię tak samo. Moja miłość nie jest na pokaz; obściskiwać, przytulać, a nawet rozmawiać mogę i będę w prywatności, gdzie cały świat znika, a jestem tylko ja i ta druga osoba. Nie kocham całego świata, żeby cały świat uszczęśliwiać tylko jedną osobę, z którą dzielę życie. Patrzysz też źle na brak ludzkiej intymność, bo są ludzie tacy jak ja lub moja połowa, dla których wyjście gdzieś razem, nawet w ciszy, jest wyrazem miłości. W miłości słowa robią się zbędne, wystarcza bliskość, nawet kilkumetrowa, nawet jeśli dla kogoś z boku wygląda to beznamiętnie.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Introweska pisze:

      Sama nie jestem zwolenniczką publicznego okazywania uczuć, jednak w tym przypadku chodzi mi bardziej o ludzi, gdzie nie widać ani tej emocjonalnej ani fizycznej bliskości. Gratuluje odnalezienia połówki, z którą nawet milczenie jest rozmową. Jest to rzadkie ale piękne. Robienie rzeczy na pokaz, też nie jest przekazem tego co napisałam. Pragnę by ludzie doceniali swoich bliskich nawet gdy Ci są tuż obok, a czy zrobią to milcząc czy skacząc to już indywidualna sprawa. Po prostu nie oddalajmy się od naszych bliskich przez przyzwyczajenie i rutynę. Pozdrawiam Ciebie i Twoją połówkę;)

      Polubione przez 1 osoba

      1. mefistowy pisze:

        Absolutnie Cię rozumiem. Trochę się skupiłem na tej dwójce ludzi, bo wszak ciężko powiedzieć, nie znając ich, czy tak im nie jest dobrze. W końcu nie wiesz jak zachowują się prywatnie. 🙂 Również pozdrawiamy. 🙂

        Polubione przez 1 osoba

  10. yuliyael pisze:

    Bardzo trafnie to zauważyłaś i opisałaś. Mam bardzo podobną sytuację, gdy, co roku odwiedzając swoje rodzinne miasto, czuję się coraz mniej związana z tym miejscem i ludźmi. Dotyczy to również członków rodziny, czyli tych najbliższych…Czuję, że mówimy w dwóch różnych językach i żyjemy w różnych rzeczywistościach…Dopada mi z tego powodu poczucie winy, ale tak naprawdę nic nie mogę z tym zrobić…Bo rozmowa w której uczestniczy tylko nasze ciało, a dusza milczi, nie jest przecież prawdziwą rozmową…

    Polubione przez 1 osoba

  11. grubahilda pisze:

    Oczywiście masz rację, że ludzie otoczeni codziennością i rutyną kompletnie zapominają o tych małych, ale ważnych rzeczach, jak napisanie z rana w pracy partnerowi „miłego dnia”, zbyt rzadko mówią „kocham cię”, wszystko co utrzymują traktują jako coś normalnego, co im się należy. Spędzanie całych dni na kanapie przed tiwikiem też nie pomaga, ludzie zaniedbują przyjaciół i swoje pasje, są nieszczęśliwi i są nerwowi, wiele rzeczy zrzucając na partnera. Inną sprawą jest łapanie kogokolwiek, bo się było samotnym i zdesperowanym, co kończy się raczej dość nieciekawie. Ja tam jak byłam głodna, wolałam napić się wody na przeczekanie, żeby na końcu delektować się smacznym obiadem. I tak, komunikacja jest ważna!

    Polubienie

    1. Introweska pisze:

      Zamykamy się w sobie coraz bardziej i coraz częściej, odtrącamy innych bo czasem tak jest łatwiej, jest to bez wysiłkowe wręcz. Ludziom nie chce się starać, bo w to trzeba włożyć ten nieszczęsny wysiłek! Zapominają jednak o tym, że jeżeli już się postarają, to efekt jest o wiele przyjemniejszy niż jego brak;) Pozdrawiam Cię

      Polubienie

  12. Odys syn Laertesa pisze:

    Bo w gruncie rzeczy nie mamy na świecie z nikim tak bliskiej relacji jak ze sobą. Począwszy od własnych myśli i tendencji do subiektywności w postrzeganiu świata. Przez to nikt nas nigdy tak nie zrozumie jak my sami (o ile chociażby to potrafimy). Nigdy nie wejdzie się w 100% relację z drugą osobą choćby się z nią przebywało fizycznie 24h na dobę… I bądźmy uczciwi – nikt by takiej relacji nie wytrzymał. Człowiek dopiero w samotności może stanąć ze sobą twarzą w twarz.
    „W życiu piękne są tylko chwile” – nie wiem czy ten kto wymyślił te słowa kiedykolwiek zastanowił się jak wielowymiarowe jest ich znaczenie, a w pewnej części ludzkiej świadomości dosłowne.
    I czy w życiu nie chodzi czasem wyłącznie o to by być dobrym (nie zawsze rozćwierkanym na wszystkie kierunki bo się tak nie da!) 🙂

    Celowo pominąłem wątek religijny (wiary) w naszym życiu, bo dla człowieka głęboko wierzącego nie istnieje coś takiego jak samotność i brak „uczciwej” relacji (skala problemu jest zupełnie inna).

    Polubione przez 2 ludzi

    1. Introweska pisze:

      Zastanawia mnie, dlaczego ludzie łączą się w pary od zarania dziejów, skoro z samym sobą jest nam najlepiej? Czy człowiek nie odczuwa potrzeby bliskości i kontaktu z drugim człowiekiem? Subiektywny obraz Świata to jedno, a współistnienie to drugie. Tak, nikt nie zrozumie nas równie dobrze jak my sami, jednak warto odnaleźć w tej dżungli kogoś, kto przynajmniej podejmie ryzykowne zadanie poznania naszej duszy. Tylko nam się wydaje że wszyscy jesteśmy inni i zupełnie odmienni – jesteśmy wszyscy do siebie bardzo podobni! Świadczą o tym zachowania w sytuacjach dotyczących ogółu na które ludzie reagują w bardzo podobny sposób. Człowiek jest istotą kruchą w gruncie rzeczy…Potrzebujemy innych do budowania Świata, w pojedynkę Świat by nie istniał w takiej formie, w jakiej istnieje. „Ćwierkanie na wszystkie kierunki” jest również subiektywne, bo każdy wyraża siebie inaczej, ani gorzej ani lepiej – inaczej. Pozdrawiam

      Polubione przez 1 osoba

      1. Odys syn Laertesa pisze:

        Są osoby dla których bycie sam na sam ze sobą jest najbardziej komfortową sytuacją, a są i takie które lepiej się czują w towarzystwie. Czy to znaczy że jedni i drudzy są zafiksowani na swoje kierunki? 🙂 To wcale nie musi być „system” zero-jedynkowy (i ja tego nie sugeruję). Nie popadajmy w skrajności. To o czym napisałem to ni mniej ni więcej a pewien zaczyn do otwartości przed innymi, działanie w drugą stronę często się nie sprawdza. Chociaż to zależy od otoczenia – ergo w dzieciństwie to raczej otoczenie nas ubogaca/tworzy niż my otoczenie. Dopiero z czasem zyskujemy na „znaczeniu” i możemy wpływać (aktywnie) na innych. Ważne żeby nie robić z relacji z innymi jakiegoś kategorycznego warunku szczęścia, bo inny człowiek może być tylko dopełnieniem tego co już sami w sobie mamy. Zaufać ludziom się mówi. Chyba łatwiej jest kochać (mówię tu o miłości bliźniego) niż zaufać, bo to nic nie kosztuje jeśli spojrzeć na to jakie to niesie za sobą konsekwencje w wypadku zawodu. I nie trzeba tego światu na okrągło pokazywać. Wystarczy być uprzejmym i dobrym a wtedy nie trzeba się martwić o to że ktoś nas przyłapał na chwili „obojętności”.
        Ja nie wiem czy ta para o której piszesz zasługuje na taką krytykę (za mało podałaś danych) i czy Twoje wnioski są słuszne (chyba że znasz ich prywatną relację), ale ludzie mają prawo zachowywać się względem siebie jak tylko uznają za stosowne (o ile się nie krzywdzą) a przejawy optymizmu tudzież „znudzenia” nie muszą świadczyć o tym o czym sobie pomyślimy.
        Zbyt często oceniamy innych ludzi po pozorach, i zbyt często odczytujemy ich zachowanie z perspektywy własnych doświadczeń, i najważniejsze… zbyt często z jednostkowych przypadków tworzymy „obiektywne” zasady 😉

        Polubienie

      2. Introweska pisze:

        Nie wiem gdzie KSIĄDZ zauważył krytykę w zwykłym opisie ich zachowania? Teoria która jest Księdzu dobrze znana, często różni się od praktyki. Wystarczy być uprzejmym i dobrym a nikt nas nie przyłapie na chwili obojętności- z tym zgodzę się w 100%, dlaczego więc nie praktykować tego względem najbliższych miast być wobec siebie obojętnym? Wszyscy oceniamy, na każdym kroku, nawet tu i teraz, Ksiądz ocenia to co waśnie napisałam;) Wszyscy mamy coś za uszami- jak napisałam w tekście, wystarczy trochę zwolnić i uświadomić sobie nasze rutynowe zachowania bez zbędnego komplikowania tematu. Pozdrawiam;)

        Polubienie

      3. Odys syn Laertesa pisze:

        Ksiądz? 🙂
        Nie powinni dyskutować o teorii ci którzy nie wiedzą po co ją tworzą, albo nie dysponują odpowiednimi (obiektywnymi) danymi/argumentami mającymi potwierdzenie w rzeczywistości, bo nie dość że taka teoria ma za dużo dziur to często okazuje się bujdą na resorach.
        Tak też wygląda pokusa oceniania innych na podstawie jednej obserwacji. To potrafi strasznie (i niepotrzebnie) skomplikować temat/problem którego być może w ogóle nie ma 🙂

        Polubienie

      4. Odys syn Laertesa pisze:

        PS. I uważam że nie doceniasz wpływu subiektywnego postrzegania świata na współistnienie. Każdy człowiek lubi być indywidualistą i jest baaaardzo przywiązany do swojej wizji świata. Kolizje na tym punkcie (egopryncypiów) często prowadzą do powikłań w związkach.

        Polubione przez 1 osoba

      5. Introweska pisze:

        Subiektywne postrzeganie Świata zmienia się z każdą sytuacją jaką doświadczamy, każdy związek, każda radość, każdy smutek, każda przygoda- kształtujemy siebie każdego dnia i każdego dnia subiektywny obraz rzeczywistości zostaje odrobinę przekształcony;). Jeżeli akceptujemy drugą osobę bez chęci zmiany jej subiektywnej opinii o Świcie to konfliktu nie ma! Akceptacja, uprzejmość i czas- tego wszystkim nam potrzeba.

        Polubienie

      6. Odys syn Laertesa pisze:

        A więc chodzi wyłącznie o błędną perspektywę. Dlatego warto dążyć do obiektywnej „wizji świata”. Rzeczywistość nie jest bowiem wcale tak subiektywna jakby się niektórym zdawało. Punkt widzenia nie stanowi żadnej wartości o ile zaprzecza rzeczywistości 🙂 Akceptacja takiego punktu widzenia jest szkodliwa. Wszyscy potrzebujemy obiektywnego postrzegania świata – wtedy dopiero wszelki konflikt zostanie zażegnany 🙂

        Polubienie

      7. Introweska pisze:

        Jeżeli coś jest obiektywne a dotyczy nas, to jednocześnie jest subiektywne, ponieważ wychodzi to od nas. Obiektywnie można spojrzeć na coś z boku, coś co nas nie dotyczy. Jak więc nasza wizja Świata ma być obiektywna skoro to my ją kreujemy?

        Polubienie

      8. Odys syn Laertesa pisze:

        Jeżeli coś jest obiektywne to znaczy że nie dotyczy tylko nas, ale wszystkich. Taka drobna różnica 🙂
        Ja wiem że są jeszcze jeszcze na świecie ludzie którzy uważają że ziemia jest płaska, aleee

        Polubienie

      9. Odys syn Laertesa pisze:

        wychodzące z nas mogą tylko potwierdzać albo zaprzeczać obiektywizmom. nie myl przedmiotu z postrzeganiem. postrzeganie może być subiektywne ale żeby było prawdziwe (bo chyba o to nam chodzi) to musi być w zgodzie z rzeczywistością (czyli obiektywne) 🙂

        Polubienie

      10. Odys syn Laertesa pisze:

        Każdy ma swoją wersję (nieprawdy). Prawdę poznać po tym że z której strony by jej nie zaszedł to się jej nie obali 🙂 Piszesz więc jesteś i choćby z tego JEDNEGO powodu możesz (sobie) przypuszczać że prawda (obiektywna rzeczywistość) istnieje. Chyba że wolisz zaprzeczać temu że istniejesz 🙂
        Dobranoc

        Polubienie

      11. Odys syn Laertesa pisze:

        Intuicja bywa zawodna (i Twoja jest na to najlepszym przykładem 🙂 ) więc nie warto ze wszystkim się na nią zdawać, a już na pewno nie warto na jej podstawie dookreślać innych osób.
        Tym samym dyskusja zatoczyła koło i wróciła „ad rem” więc na tym zakończę. Pozdrawiam 🙂

        Polubienie

  13. macaronsfashion pisze:

    To prawda. Od czasu do czasu powinno się robić drobne przyjemności swoim bliskim, żeby przynajmniej móc ujrzeć uśmiech na ich twarzach. Ja jednak mam wrażenie, że oddalamy się od siebie nie tylko z powodu braku komunikacji, ale też z powodu braku skupienia na osobie, z którą spędzamy czas. Dzisiaj często rozprasza nas telefon czy komputer, a czasami powinniśmy się wyłączyć i w pełni spędzić ze sobą czas po prostu rozmawiając, bez internetu czy smartfonów.

    Polubienie

Dodaj komentarz