Polacy jak gęsi, języka nie znają!

Nie potrafimy się wysławiać poprawnie i schludnie, nasze słownictwo ubożeje na cześć i chwałę zapożyczeń językowych i wulgaryzmów. Szlag by to, a polski język taki fajny jest!

Moi drodzy, zapewne wielokrotnie sami byliście świadkami jak Pan lub Pani „Ktoś”, z głową uniesioną wysoko oznajmił/a, że idzie na shopping  lub będąc w pracy idzie z ulgą na breaka, by zobaczyć swojego pay-slipa i ocenić jaki tax mu/jej zabrali. Często słyszę, że ktoś kupuje lub wynajmuje sobie bungalowka (dom parterowy), lub town house (dom szeregowy). Doładowują swoje telefony top upami, zamiast zapalić idą na smoke area na cigarette, na lunch chodzą na deli, hejtują lub lajkują co się da, nawet przeklinając mówią fuck, damn lub shit itp, itd…

dsc_0162.jpg

Język polski jest bardzo obfity w przeróżne słowa i określenia, jest piękny i dostojny. Ludzie profanują  naszą polszczyznę, używając angielskich wstawek gdzie popadnie. Jeżeli podobają Ci się poszczególne angielskie słowa to mów po angielsku zamiast po Polsko – angielsku bez sensu! Nie rozumiem tłumaczenia typu „a jestem tu tyle lat, to tak się jakoś przyjęło i tak jest łatwiej” – mówią tak ludzie, którzy ani trochę nie przywiązują wagi do sposobu w jaki się wysławiają, a to jak mówimy określa przecież nas i to, co sobą reprezentujemy. Albo używamy angielskiego albo polskiego, w przeciwnym razie będziemy dookoła słyszeć marny poziom obydwu, ponieważ żadnego z tych języków nie będziemy używać w 100% właściwie i poprawnie. Podkreślam, język polski jest pięknym językiem, nie wykreślaj ze swojej pamięci słów, których żaden inny język nie zastąpi. Każdy język jest niepowtarzalny i nie powinien być mieszany z innym, bo prowadzi to do jego spłycenia i zeszpecenia. Zamiast więc chodzić do butiku, pójdź do sklepu i nie kupuj t-shirta, tylko koszulkę itp.

Kolejną językową profanacją nazywam wszelakie przekleństwa i wulgaryzmy, czy to polskie czy inne. Przekleństwa uświadamiają mi niejednokrotnie, jak ubogie jest słownictwo niektórych ludzi i jak ciężko się ich słucha! Wstawiając przekleństwo w miejsce przecinka, może i dodajesz ekspresji do swojej wypowiedzi, może i rozładowujesz negatywne napięcie, jednak ujmujesz sobie inteligencji i kreujesz swój wulgarny wizerunek, który zostaje zapamiętany na długo. Nie spotkałam jeszcze ludzi mądrych, od których można się uczyć, którzy niejednokrotnie imponują innym swoją wiedzą, by przeklinali a jeżeli już to robią, to bardzo sporadycznie i z klasą.  Polski język oferuje masę epitetów nie uwłaczających naszej inteligencji a określający daną sytuację, bądź człowieka lepiej niż nie jedno przekleństwo. Do diaska Wy kiełbasiane poczwary, przestańcie przeklinać kurza twarz! 😉

Może by tak przez jeden dzień obyć się bez angielskich wstawek oraz bez wulgarnych przekleństw? Zróbmy sobie dzisiaj (08.07.16 ) taki dzień nie klnącego bloga;), zastąpmy wulgaryzmy czymś bardziej ciekawym i śmiesznym. Czekam na propozycję inteligentnych i ciekawych kurzych twarzy;) Możecie się wyżyć do woli, no dalej, nie zwlekaj! Masz teraz okazję wylać z siebie tą żółć, tylko w inny niż zwykle sposób;)

cropped-cropped-img_5088921337094.jpeg

Inroweska

82 myśli w temacie “Polacy jak gęsi, języka nie znają!

  1. beyond the fence pisze:

    Nie przeklinam, jeśli już to jest to popularne k…które wogóle do mnie nie pasuje. Drażnią mnie angielskie wstawki. Uważam, że robią to osoby potrzebujące pidjreślić swoje JA . Jaki jestem poliglota a tak naprawdę jestem nieukiem.

    Polubione przez 1 osoba

  2. MM pisze:

    Psia kostka, fajnie napisany post 😉 fakt coraz częściej się to słyszy na ulicach jak to ktoś bardzo umiejętnie konwersuje z wstawkami. Fakt mnie też się zdarza, ale staram się to robić w domu bez towarzystwa. Tak więc Holibka dobra robota dziewczyno 😉

    Polubione przez 2 ludzi

  3. mefistowy pisze:

    Szczerze mówiąc to mi nigdy nie przeszkadzał dualizm językowy z tym, że głównie słyszałem go w środowiskach komputerowych, gdzie niektórych zwrotów nie przełożysz na polski. W sumie mieszkając w Polsce i nie mówiąc po polsku to tak trochę nie halo… Mi w Anglii wychodzi rozmowa po polsku, więc chyba ktoś po prostu próbuje się wybić albo taka jest moda. Co do przekleństw: cokolwiek powiesz, co w zamierzeniu ma komuś ubliżyć, jest przekleństwem, więc wszystkie kurze stopy, psie kostki i takie tam, używane zamiast mocniejszych wulgaryzmów, dalej mają ten sam wydźwięk, bo zostaje w nich ta sama intencja. Po prostu ktoś kiedyś uznał, że te słowa są mniej wulgarne niż inne, co dla mnie jest cyrkiem na kółkach. 🙂 Liczy się intencja w przekazie, bo każdy wulgaryzm miał kiedyś inne, normalne znaczenie i był takim samym słowem jak np. „stopa”. 🙂

    Polubione przez 3 ludzi

    1. Introweska pisze:

      Rewelacyjnie to podsumowałeś. Tak, intencja przekazu jest najważniejsza i użyte słowa jej nie zmienią, jednak znając już wydźwięk i znaczenie obecnych wulgaryzmów można zablokować trochę ich sławę i rozmach nie powtarzając ich tak często albo w ogóle;) Może za jakiś czas kurza stopa będzie również miała znaczenie wulgarne, jednak póki tak nie jest będę jej używać, tego typu przekleństwa bawią mnie, są lekkie a dosadne;)

      Polubienie

  4. Arcydzielna pisze:

    Motyla noga! Poruszyłaś tutaj dokładnie ten temat o którym myślałąm kilka dni temu. Najdziwniejsze jest to, że ludziom wydaję się mieszanie języka czymś „intrygującym” i modnym… Każdy w gimnazjum tego używa. Takie słownictwo trochę wrosło już w sytuację społeczną- jest nawet popularne w piosenkach i szeroko pojętych mediach. Kiedyś przypadkiem znalazłam stronę na FB jakiegoś księdza, który twierdził, że trzeba mówić jak młodzież- bo inaczej nie zdobędzie się autorytetu u nich… podpisał „wasz chucrch master” o.O
    Zresztą, popatrzcie ile blogów „wybija się”na takiej szczerej opini piszącego, gdzie jest pełno przekleństw. Ludzie chcą to czytać, a potem to powtarzają, bo przecież skoro ktoś publicznie wyraża taką, a nie inną opinię to dlaczego ja nie mogę? wolność słowa.

    A tak nawiasem, to jestem fanką Ani z Zielonego Wzgórza i tekstów- „Ty głupia gąsko!”
    Pozdrawiam

    Polubione przez 1 osoba

    1. Introweska pisze:

      Od Ani zaczęła się moja przygoda z Wyspami;) zawsze chciałam widzieć te wrzosy na żywo no i teraz mam co chciałam;)
      Większość ludzi nie przywiązuje wagi do sposobu w jaki się wysławia, a co dopiero do języka jakim się posługuje, z reguły ludzie płyną z nurtem, tak jak i w innych dziedzinach życia i nawet nie wiedzą, że ich język nie jest już ich w pewnym sensie;)

      Polubione przez 1 osoba

  5. smutnykatolik pisze:

    Coś w tym jest. Jednak według mnie nie jest źle jeśli nie nadużywamy zapożyczeń. Polski, to piękny, bogaty język. Mnie wkurza chyba bardziej jak ktoś nadmiernie wstawia do wypowiedzi piekne, polskie przekleństwa i myśli, że jest fajny 😛 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    1. kokodynia pisze:

      Zgadzam się ze Smutnym Katolikiem. We współczesnej polszczyżnie nie podobają mi się wulgaryzmy i nadmierna bezpośredniość w zwracaniu się do drugiej osoby. Ludzie za często mówią do siebie na „ty”, co jest wyjątkowo niegrzeczne i też jest kalką z angielskiego. Angielskie słowa w polszczyżnie bardzo lubię i wydaje mi się, że indywidualna kwestia, jak ktoś tym operuje. To że polski jest piękny, to nie jest powód żeby nie wprowadzać słów angielskich. Tak zawsze się dzieje, spolszczane są obce wyrazy, z francuskiego, hebrajskiego, rosyjskiego, od wieków. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Lubię ludzi i uważam że język jest dla ludzi, nie ludzie dla języka.

      Polubienie

  6. esthle pisze:

    Niech to dunder świśnie! Gdy czytałam początek tekstu nasunęła mi się myśl o korpo-języku (teraz zaczęłam się zastanawiać nad tym, czy przypadkiem korpo-język nie jest już odmianą ,,języka profesjonalnego”, czegoś na zasadzie lekarskiego ,,a teraz przepiszę Pani niestereoidowy lek przeciwzapalny”, czyli? ,,ibuprofen”), ale generalnie zgadzam się z Tobą co do głównego wątku.

    Tylko czasem jest tak, że soczyste mięsne przekleństwo lepiej oddaje ludzki stan ducha, niż staromodny ,,dunder”. Nie mówię tu, rzecz jasna, o ludziach, którzy w swoje wypowiedzi często wplatają dosadne ,,urwał”, bo to faktycznie świadczy o dość ograniczonym zasobie leksykalnym.

    Pozdrawiam i miłego dnia życzę. 😉

    Polubione przez 2 ludzi

    1. Introweska pisze:

      Myślę, że własnie dlatego w ogóle powstało coś takiego jak korpo -język czy też język lekarzy o których piszesz. Ludzie przestali używać polskiego języka w taki sposób, by nadal polskim on pozostał. Łatwiej zaabsorbować obcojęzyczne określenia i słowa typu interwiew,software, coaching, profit, dealer i wiele innych, bo są one bardziej na czasie i tak jest po prostu łatwiej. Jednak czy warto zaprzedawać polskie słownictwo na rzecz innego języka?
      Co do przekleństw to zgadzam się, są takie, które idealnie odzwierciedlają aktualny stan emocjonalny. Mimo wszystko nie jestem zwolennikiem soczystych epitetów, wolę te mniej dosadne;)

      Polubienie

  7. gohaczyta pisze:

    Słyszałam kiedyś historię o pewnym panu z małej miejscowości, który wyjechał do pracy do Niemiec. Po trzech miesiącach wrócił w rodzinne strony, by odwiedzić rodzinę. Podczas pobytu w rodzinnej wsi wybrał się na zakupy i mówił do ekspedientki (którą znał zresztą jeszcze z dzieciństwa) wyłącznie po niemiecku a dodatkowo udawał, że nie rozumie polskiej mowy. Smutne to i przykre chociaż może lepiej żeby mówił po niemiecku niż popełniał błędy, od których więdną uszy.
    A tak na marginesie, świetny tekst, bardzo na czasie!

    Polubione przez 2 ludzi

    1. Introweska pisze:

      Dziękuję;) Co do Pana z Twojej opowieści to jestem w stanie uwierzyć, że taka sytuacja zaistniała naprawdę. Sama mam styczność z ludźmi, którzy w kręgu anglojęzycznym kaleczą język, tak że uszy więdną, w kręgu rodaków natomiast zapominają prostych polskich:)

      Polubienie

  8. piotradamczyk90 pisze:

    Z tym zastępowaniem polskich bluzgów angielskimi… Chyba w żadnym innym języku nie ma bardziej soczystych przekleństw niż w polskim, więc nie rozumiem, po co ludzie zamiast „kurwa’, mówią „shit”.

    A co do używania bluzgów: czasem trzeba. Przykład? Pomeczowa rozmówka/konferencja prasowa z trenerem jakiejś drużyny piłkarskiej (nie pamiętam której dokładnie). Powiedział o swojej ekipie: „Jesteśmy, kurwa, beznadziejni”. Wyjmijmy środkowe słowo i od razu mniej koloru.

    Polubione przez 2 ludzi

    1. Introweska pisze:

      No widzisz, ja się nie zgadzam z teorią, że przekleństwa ubarwiają wypowiedź, moim zdaniem wręcz ją wypaczają;) No ale każdy ma prawo do swojej opinii i każdemu odpowiada co innego;) Pozdrawiam Cię Piotr

      Polubienie

  9. loliek pisze:

    Mi makaronizmy nie przeszkadzają tak bardzo. Z przekleństwami to bywa różnie, zależy – kto? Jak? Gdzie? Dlaczego?
    Dla mnie największą zbrodnią przeciwko mowie ojczystej jest nieużywanie polskich znaków w sms’ach lub innych formach pisemnych. Szlag mnie trafia jak ktoś zaczyna ze mną rozmowę od „czesc, co slychac?”…

    Polubione przez 1 osoba

      1. Introweska pisze:

        Ted faktycznie jest ciekawy, sama systematycznie go oglądam, jednak znowu…nie z wszystkimi tam się zgadzam, Ty pewno również. Jak było powiedziane, nowy język zostaje kreowany przez młodych ludzi, a czy jest to właściwe…cóż moje zdanie już znasz;) P.s Ciekawi mnie jakim językiem napiszesz swoją książkę…Tym zapożyczonym, czy polskim może?

        Polubienie

      2. Introweska pisze:

        H. Murakami i Twardoch to moi klasycy, obecnie lubuje się również w książkach Piekary i Krajewskiego. Również Pilch, ale nie wszystko. Moje pierwsze samobójstwo i Pod Mocnym Aniołem czytałam z przyjemnością.

        Polubienie

  10. LouisV&Smirnoff pisze:

    „Emilka did you eat kielbaska already?” ” albo „Krzysio seat down do cholery!”- to takie perełki językowe, które najbardziej utkwiły w pamięci , a co najśmieszniejsze to zwroty Matek Polek z krwi i kości wypowiadane do swoich dzieci w szkole języka polskiego!!!Wyszyscy się pózniej dziwią, że dziecko po polsku nie umie,i pytają: jak to zrobiłaś,że Twój synek po polsku tak pięknie mówi….. Poprostu nie serwujemy ” takiego miksa”!

    Polubione przez 2 ludzi

    1. Milena Wańczuk pisze:

      Co za mało inteligentne urządzenie ten telefon
      Chodzi o że coraz więcej słów zapożyczamy z innych języków
      Co ciekawe nawet nie próbuję powiedzieć ich po polsku
      Autoresponder, newsletter, nawet blog jest zapożyczony. Przybywa nam narzędzi aplikacji i jakoś trzeba je nazywać. Dziwnie to brzmi: listy z nowościami.
      A co do przeklinania to jestem mistrzem, potrafię zjechać człowieka i nie użyję ani jednego przekleństwa:
      Sytuacja z super marketu (ups super sklepu ;))
      -Zadzwonię później bo tu jakiś dzieciak się drze ( to o moim synu-1 rok i 3 m-ce – który śpiewał sobie po swojemu)
      -Sie drze bo takie jego prawo- gdyby to był kościół lub gabinet to by się nie darł. Pan też nie gada najciszej.
      Pan też kiedyś był dzieckiem i tak patrząc to się dziwię że mama Pana nie utopiła.
      Jego mina bezcenna
      Zadziałało lepiej niż nie jedno spierd…

      Polubione przez 1 osoba

  11. angielskapolka pisze:

    Ja co do zapożyczeń mam akurat wymówkę – mieszkam za granicą kupę lat, posługuję się na co dzień angielskim, a po polsku mówię głównie w domu rodzinnym. 😉 Nie znaczy to, że zangielszczam wszystko, jak leci. Po prostu wielu słów nie używam na co dzień i już ich nie pamiętam, więc używam odpowiednika angielskiego, lub prostszej wersji danego słowa (która zwykle nie ma niestety takiego wydźwięku, jakbym chciała), albo proszę kogoś, by mi coś podrzucił. Tak z drugiej strony – denerwują mnie też ludzie, którzy twierdzą, że się popisuję angielskim, a sami dobrze po polsku nawet nie umieją mówić. Co do przekleństw – od czasu do czasu jednak coś z „R” po środku musi być 😉
    Moja propozycja na inteligentne obrażenie kogoś – ty amebo bez nibynóżek 🙂

    Polubienie

  12. martamachej pisze:

    Świetnie podsumowane!
    W pracy non stop używam angielskiego, bo mam wyłącznie takich klientów, dlatego tym bardziej staram się używać polskiego poza pracą – takiego łądnego, czystego, z tę, a nie tą, z przynajmniej, niemniej jednak itd. Mamy wspaniały język i trzeba go propagować!
    A przekleństw nie używam praktycznie, więc nie pomogę w wyborze tych ładnych 😀

    Polubione przez 1 osoba

  13. anoia pisze:

    Staram się unikać zapożyczeń, ale jak się pewnych zwrotów używa tylko w języku obcym (np. w pracy), to tak już zostaje. Przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka, a czasami tak jest wygodniej lub polski odpowiednik po prostu dziwnie brzmi. Maile – nie pocztę – przesyłam dalej, a nie forwarduję, ale kiedy rozliczam dokumenty, to już wypełniam workflow a nie „przepływ pracy”. Oczywiście wciskanie obcych słów w co drugim zdaniu jest przesadą i brzmi śmiesznie jeśli opowiada się o zakupach. Stosuję bardzo prostą metodę – za każdym razem na bieżąco podrzucam rozmówcy polskie odpowiedniki zastosowanych przez niego zapożyczeń. Zawsze z uśmiechem i uprzejmie, a nie na zasadzie wyrzutu. Ludzie czasami nawet nie zdają sobie sprawy, jak dużo obcych słów używają.
    Co do przekleństw, nie jestem przeciwnikiem. Najczęściej przeklinamy jak jesteśmy wzburzeni i właśnie te emocje oddają przekleństwa. „Motyla noga” nie jest zbyt emocjonalna, jest śmieszna. Sytuacje w których się przeklina nie są śmieszne. Zgadzam się z Tobą, że używanie przekleństw zamiennie z interpunkcją jest nieakceptowalne.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Introweska pisze:

      Ani zapożyczenia, ani przekleństwa nie wpływają dobrze na nasz język. Strach się bać, jak będzie się mówiło po polsku za kilkanaście bądź kilkadziesiąt lat…jednak faktem jest,że wszystko ewoluuje, nawet mowa, więc jedyne co pozostaje to spowolnić ten proces lub go zaakceptować. Ja jestem za spowolnieniem, jako że bardzo lubię polską mowę. Może właśnie dlatego, że na co dzień używam innego języka, bo innej opcji nie mam mieszkając na obczyźnie, język polski jest mi tak drogi;) Pozdrawiam Cię

      Polubienie

  14. kapibary pisze:

    Nie zgadzam się z Tobą, jeśli chodzi o zapożyczenia. Każdy język ewoluuje i czerpie słowa i zwroty z innych. W starych czasach była to łacina i greka, potem włoski, francuski, niemiecki, rosyjski (i tak dalej), a w ostatnich czasach (co najmniej kilka dziesięcioleci) angielski. Dlaczego makijaż ma być lepszy od make-upu, skoro jedno słowo to francuskie, a drugie angielskie? Projekt bardziej wartościowy od designu, skoro sam jest zapożyczeniem z niemieckiego? Przykładów są tysiące.

    Co do bluzgów, sama pamiętam czasy jak za „zajebiście” dostawało się po głowie jako za najgorszą obelgę, a teraz to nawet w tv jest używane. Czy to dobrze czy źle? Trudno powiedzieć. Z jednej strony znowu – język po prostu ewoluuje, bluzgi, na które 50 lat temu reagowano szokiem, dzisiaj nie są nawet zaliczane do obelg. Z drugiej strony masz rację, trzeba dbać o poziom wypowiedzi i nie używać „kurwy” jako przecinka.

    Polubione przez 2 ludzi

  15. nakreche pisze:

    język żyje i nic na to nie poradzisz. pamiętam – był kiedyś człowiek podobnie fanatycznie nastawiony jak Ty – w obszarze infromatyki… chciał wszystko spolszczać. pisał o „dwu-mlasku” myszką, o „międzymordziu” (zamiast interfejsie) itd. itd. – był zwyczajnie śmieszny. wszyscy dziś klikają myszką – i w poprawnym języku polskim funkcjonuje bardzo wiele zapożyczeń.
    świat się globalizuje i nic z tym nie zrobisz. ludzie będą „lajkować” na „fejsie”, mimo wezwań i apeli. zresztą takie czasowniki możesz przeczytać już w najnowszych książkach, w których autorzy płynnie operują językiem polskim.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Introweska pisze:

      To że autorzy płynnie operują taką mową, nie znaczy że ja też muszę;) Można płynąć z nurtem i nie uświadamiać sobie jaką krzywdę wyrządza się językowi ( w Twoim przypadku zapewne nie tylko językowi), lub można na chwilę zwolnić i zastanowić się nad sensem i logiką wypowiadanych słów. Co innego zapożyczenia a co innego całkowite zastępowanie wyrazów. Jeżeli istnieje polski odpowiednik to użyj go człowieku, zamiast kaleczyć te angielskie słówka. Ani po polsku nie mówisz poprawnie takim zapożyczonym stylem, ani po angielsku. No ale ludzie jak Ty, mają to zwykle na końcu odbytu i z tego powodu ubolewam. Pozdrawiam

      Polubienie

      1. Introweska pisze:

        A dlaczego nie? 🙂 lepsze to niż kiss my arse ;p Co do człowieka, który chciał język komputerowy przekształcić na polski, to tak, dosłowne tłumaczenie zwrotów angielskich na polski mogło brzmieć śmiesznie. Z pewnością można by zależeć polskie odpowiedniki, które określały by język komputerowy równie dobrze jak ten angielski. Wizja fanatyczna?? Być może, jednak na pewno możliwa do realizowania przy wsparciu odpowiedniej ilości społeczeństwa.

        Polubienie

  16. Jukka Sarasti pisze:

    Polski język jest piękny. Angielski takoż. Ponglisz lenguidż niczego sobie too 😉
    Pewnie już znasz, ale do tematu pasuje jak znalazł… taki jedwabisty kawałek:

    Swoją drogą wolę „jedwabisty” niż „zajefajny”. Tylko że komplement: jakie masz jedwabiste włosy może brzmieć dwuznacznie. No, ale zawsze można powiedzieć: jakie masz jedwabiście jedwabiste włosy i już wiadomo o co chodzi 😉

    Polubione przez 2 ludzi

  17. Celt Peadar pisze:

    Czytając Twoją notkę przypomniały mi się lata w Stanach spędzone, kiedy zwłaszcza nowoprzyjezdni usiłowali być bardziej amerykańscy niż sami Amerykanie 🙂

    Moja Babcia na szczęście nie należy do tej grupy, bo po polsku pięknie mówi, a angielskiego nigdy się dostatecznie płynnie nauczyła. Jednakże 30 lat w Stanach spędzone zrobiło swoje i gdzieniegdzie Busia ma jeszcze pewne naleciałości, typu: „Garbage – garbeć”, czy „Fourth of July – fordziulaj”…

    Spotykałem się też z przypadkiem ludzi będących Za Wodą dopiero w drugim pokoleniu, a już więcej słów angielskich znali niż polskich…

    Introweska – w ramach uczestnictwa w Twoim „dniu przeklinannia kreatywnego”, proponuje perełkę od Joanny Chmiewskiej: „Do jasnej chropowanej cholery! Kurtyzana Twoja matuchna w decybele kopana!”

    Jukka Sarasti – dziękuję za przypomnienie tego klasyku 😉 W zamian Tobie, Introwesce i pozostałym czytelnikom polecam inny ponadczasowy skecz, zahaczający o temat: „English is easy, English is cool! You’re teaching me and I’m teaching…YOU!” Formacji Chatlet 😀

    Pozdrawiam!

    Polubienie

    1. Introweska pisze:

      Hahaha:)…w decybele kopana:) Muszę to zapamiętać! Co do mowy to długotrwałe przebywanie w kraju anglojęzycznym na pewno odciska swoje piętno na sposobie mówienia, sama w takim jestem i mimo że staram się podtrzymywać czystą polszczyznę w tej dżungli językowej, to czasem widzę, że szybciej wpada mi do głowy słowo angielski niż polskie ;/ Nie dam za wygraną jednak i polskiego nie z angielszczę ;p

      Polubione przez 1 osoba

  18. Pewna Pani pisze:

    Zgadzam się rzecz jasna. Też mnie drażnią wszelakie makaronizmy i niedociągnięcia językowe. Jednak faktem jest, że strasznie skomplikowany mamy język, doświadczam tego od niedawna, czytając bajki dla dziecka – po piątej stronie język mi się plącze. Czasami wolałabym poczytać miłe bajeczki po angielsku 🙂 ale torsów i pólgarniturów nankinowych by w nich nie było 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  19. Iluzjusz pisze:

    W języku polskim jest bardzo dużo zapożyczeń z innych języków. Mamy helikopter zamiast śmigłowca, snajpera zamiast strzelca wyborowego, nawet komputer kiedyś nosił nazwę maszyny liczącej. W ten sposób język polski się rozwija i dzięki temu staje się piękny. Nawet elokwentni ludzie znają tu coś dla siebie, bo przecież iluzje możemy nazwać mirażem, natomiast dyskutanta okrzyknąć adwersarzem bądź interlokutorem.
    Mnie również irytuje kiedy ktoś mówi „half polski pół english” i prawdopodobnie spowodowane jest to z nadużyciami. Mimo wszystko podejrzewam, że niektóre słowa na trwale zdążyły się spoić z językiem polskim (np. hejt lub lajk) i za kilka lat te słowa będą zapisane do słownika, tak jak te, o których wspomniałem na początku postu 😉

    Polubienie

      1. Iluzjusz pisze:

        Możliwe, że masz rację. Kompletnie nie wziąłem pod uwagę czynniku pędu oraz ilości tego wszystkiego. A nawet prawa fizyki mówią, że jak coś ma duży pęd i dużą masę, to musi zaboleć.

        Polubienie

  20. paulinapachla pisze:

    Święta racja! Mnie też to razi. I mi się zdarzy zapomnieć słowa ( po angielsku też tak mam) czy źle je odmienić. I niestety, widzę jak ludziom w Polsce ubożeje mowa, bo nie praktykują. ” Tego”, ” tamtego” itp. No wiesz, noo tego i widziałem tamtego tam. Ale przekleństwa znamy od a-z! I kolejna przypadłość- co czytam nawet mądre, fajne gazety, czy sporadycznie popatrzę na jakiś polski program- wszędzie te zapożyczenia, tj. make-up, backstage, mufinki, mitenki itp. Wszyscy niemalże- dziennikarze, pisarze, politycy itp. wstawiają angielskie słowa. Ale po co? Nie można powiedzieć np. makijaż, babeczki czy idziemy na tyły? Mamy piękny, obfity w piękne słowa język i tylko można być z niego dumnym. Zawsze uwielbiałam pisać dyktanda, i w ogóle j. polski. Chciałam zostać nauczycielką, ale mi przeszło. Czasem też jak słuchałam pani od języka polskiego, która mówi ” wziąść”, brr…Pozdrawiam!

    Polubione przez 1 osoba

      1. Gość w Chicago pisze:

        ależ skąd?faktycznie czyta dobrze bo zwięźle napisane i w komentarzach się zawsze coś niespodziewanego też znajdzie więc czytam i czytał będę! ps. widzę że wpisy raczej nieregularne i spontaniczne..?i to i lepiej jeśli tak właśnie jest.. powoli do starszych tekstów tez będę zaglądał pewnie niebawem.. Pozdrówka!

        Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz